.
Nasz lekarz rodzinny (starszy felczer medycyny) odszedł do Pana w środę, 29 maja 2013 r. Ela i ja (autor tej notatki) uczestniczyliśmy w uroczystości pogrzebowej w sobotę, 1 czerwca najpierw w kościele parafialnym p.w. Wszystkich Świętych w Wysinie, a potem na tamtejszym cmentarzu. Śp. Antoni Posański przeżył 82 lata. Aż 55 lat poświęcił na ratowanie życia ludzkiego. Pomagał niestrudzenie lecząc pacjentów we wielu miejscowościach, m.in. w Kościerzynie, Nowej Karczmie, Lubaniu, Liniewie, Wielkim Klińczu i innych przychodniach. Był tytanem pracy i niewątpliwym rekordzistą, bo jeszcze w ubiegłym roku (mając ponad 80 lat) przyjmował chorych w przychodni - Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Klincz w Wielkim Klińczu przy ul. Derdowskiego 3. Doskonale zdajemy sobie sprawę jak dużo mamy mu do zawdzięczenia. Ogromne doświadczenie i wiedza lekarska poparta niezwykłą intuicją sprawiała, że to właśnie jego wybieraliśmy kierując nasze kroki do przychodni. Zawsze ciepły i życzliwy uśmiech wzbudzał zaufanie. Traktował nas z bezpośrednią przyjaźnią, dobrym humorem i wielką życzliwością. Lubił rozmawiać z każdym pacjentem, czego bardzo brakuje młodszemu pokoleniu lekarzy. Jak powiedział kaznodzieja w wysińskiej świątyni szczególnie trafnie umiał stawiać diagnozy bezbronnym niemowlętom, maluchom i dzieciom, które nie zawsze potrafią powiedzieć nawet co ich boli. W naszej rodzinnej miejscowości w Wielkim Klińczu przepracował kilkanaście lat. Do dzisiaj korzystamy z dobrodziejstw jego porad i leków, które nam zalecił (niektóre przed wieloma laty), dzięki czemu możemy sprawniej i lepiej funkcjonować oraz cieszyć się w pełni urokami życia. O szacunku jakim był darzony świadczyły wielkie tłumy zgromadzone na uroczystości żałobnej, liczne delegacje, wielu członków Ochotniczej Straży Pożarnej, sąsiadów, znajomych, przyjaciół i przede wszystkim mnóstwo byłych pacjentów.
Uroczystość pogrzebowa mimo poważnego charakteru nie była wcale rozpaczliwie przygnębiająca. Chyba śp. Antoni załatwił tam w górze ciepłą i bezdeszczową pogodę. W uroczystości na cmentarzu towarzyszył nam dobiegający z nieba radosny śpiew skowronków. Przejmująco natomiast zabrzmiał klakson karetki pogotowia, symbolizującej stałą gotowość niesienia pomocy przez zmarłego lekarza Antoniego. Te dźwięki przeniknęły nas dreszczem wzruszenia do tego stopnia, że nie byliśmy w stanie opanować łez. Dodatkowych wzruszeń doznaliśmy słuchając trębacza wykonującego przepiękną melodię „Cisza”, która z jednej strony w niezwykły sposób podkreśliła majestat śmierci, ale z drugiej – zawiera sporą dawkę optymizmu, którym promieniował zmarły, nie zawsze należycie doceniany za życia, nasz Przyjaciel i dobry, szlachetny Człowiek pomagający ofiarnie wszystkim potrzebującym bliźnim.
(Notatkę zredagował Zdzisław Jan Brzeziński, jeden z wielu wdzięcznych pacjentów
śp. Antoniego Posańskiego)
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziadek był wspaniałym człowiekiem i taki Nam pozostanie w pamięci . Niektórzy nie wiedzą , jakim cudownym był dziadkiem . Zawsze miał dla nas czas , potrafił Nas pocieszyć i znał się na żartach . Wszystkim życzę takiego cudownego dziadka . Aż mnie rozpiera duma , że jestem Jego wnuczką . Chcę być do Niego podobna , i pójdę w Jego ślady . Kocham Cię dziadku i zawszę będę Cię kochać . Już na zawsze w Naszych sercach <3 (*)
OdpowiedzUsuń