.
Pomagamy osobom niepełnosprawnym
W poniedziałek, 27 września 2010 r. zespół muzyczny „Cztery Asy” z członkiniami Koła wziął udział w I Integracyjnym Spotkaniu Osób Niepełnosprawnych Powiatu Kościerskiego i Pomorza, aby umilić czas muzyką i śpiewem. Organizatorką przedsięwzięcia w Centrum Kultury Kaszubskiej w Kościerzynie była instruktor Teresa Preis. Przybyły zespoły artystów z domów pomocy społecznej ze Stężycy, Stawisk, Trzebunia, Cisewia, Gdańska, „Nasza Stolarska” z Kościerzyny. Zarówno artyści jak i widzowie świetnie się bawili. Z entuzjazmem dopingowali zawodników w konkurencjach skubania pierza, przygotowania ciasta, tańca z balonem, a także występów solistów.
Na zdjęciu: Teresa Preis, główny koordynator imprezy, która uczyła m.in. wypieków.
Zespoły otrzymały symboliczne nagrody od T. Preis i gorąco jej podziękowały za przygotowanie tej pożytecznej imprezy. Osoby niepełnosprawne mogły zaprezentować swoje talenty i umiejętności i przeżyć radość wspólnej zabawy. Natomiast członkowie koła z W. Klińcza i „Cztery Asy” mieli satysfakcję, że swymi występami sprawili wszystkim przyjemność.
.
"Cztery Asy" w Nowych Polaszkach
Na okładce zdjęcie: Irena Treder, sołtys Nowych Polaszek w gminie Stara Kiszewa, uhonorowana zaszczytnym tytułem „Sołtys Roku 2007”.
W środę, 29 września 2010 r. na zaproszenie Ireny Treder, sołtys wsi Nowe Polaszki, Zespół Koła PZERI w Wielkim Klińczu wystąpił gościnnie na spotkaniu z okazji Dnia Seniora. Występy "Czterech Asów" wraz z przewodniczącą Koła w W. Klińczu w roli wodzireja zabawy spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem uczestników imprezy. Skoczne melodie w perfekcyjnym wykonaniu naszego Zespołu wywołały zachwyt i euforię. Są propozycje kolejnych występów na innych imprezach.
.
czwartek, 30 września 2010
poniedziałek, 27 września 2010
Koncert Zespołu MAZOWSZE
.
W niedzielę, 26 września 2010 r. 50-osobowa grupa członków i sympatyków naszego Koła PZERI z Wielkiego Klińcza, (dzięki uprzejmości Tomasza Nadolnego, który zapewnił nam bilety wstępu gratis) pojechała do Gdyni na Koncert Galowy Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca MAZOWSZE im. Tadeusza Sygietyńskiego.
FURMAN
Wszystkich dziś ciekawość budzi,
Kto jest najszczęśliwszym z ludzi,
A ja mówię, że nad pana
Najszczęśliwszy los furmana.
Hej, wio! Hejta wio!
Hejta stary, młody jary!
Hej wio! Hejta wio!
Hejta, wiśta, prrr!
[.......................]
Podczas dynamicznego wykonywania "FURMANA" przez Zespół, prawie czterotysięczna widownia zgromadzona w hali, oszalała z zachwytu (my zresztą też).
Niemal dwugodzinne, bardzo urozmaicone występy "Mazowsza" były najprawdziwszą ucztą dla ducha i oka. Podczas koncertu galowego w Gdyni, Zespół wspiął się na wyżyny artyzmu, mistrzostwa i perfekcji wokalnej, tanecznej i muzycznej.
.
W niedzielę, 26 września 2010 r. 50-osobowa grupa członków i sympatyków naszego Koła PZERI z Wielkiego Klińcza, (dzięki uprzejmości Tomasza Nadolnego, który zapewnił nam bilety wstępu gratis) pojechała do Gdyni na Koncert Galowy Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca MAZOWSZE im. Tadeusza Sygietyńskiego.
FURMAN
Wszystkich dziś ciekawość budzi,
Kto jest najszczęśliwszym z ludzi,
A ja mówię, że nad pana
Najszczęśliwszy los furmana.
Hej, wio! Hejta wio!
Hejta stary, młody jary!
Hej wio! Hejta wio!
Hejta, wiśta, prrr!
[.......................]
Podczas dynamicznego wykonywania "FURMANA" przez Zespół, prawie czterotysięczna widownia zgromadzona w hali, oszalała z zachwytu (my zresztą też).
Niemal dwugodzinne, bardzo urozmaicone występy "Mazowsza" były najprawdziwszą ucztą dla ducha i oka. Podczas koncertu galowego w Gdyni, Zespół wspiął się na wyżyny artyzmu, mistrzostwa i perfekcji wokalnej, tanecznej i muzycznej.
.
niedziela, 26 września 2010
Witamy jesień. Święto Ziemniaka
.
Na zdjęciu: Lidia Tutkowska, Edmund Breska (odwrócony plecami), Elżbieta Brzezińska (z mikrofonem), Teresa Preis (po prawej) i Zdzisław Brzeziński (po lewej)
.
W czwartek, 23 września 2010 r. spotkaliśmy się w naszym klubie z okazji Święta Ziemniaka. W bogatym programie m.in. – degustacja potraw z ziemniaków przy muzyce w wykonaniu naszego zespołu „Cztery Asy”.
Aż 50 seniorów bawiło się w naszym klubie z okazji Święta Ziemniaka. Na pięknie nakrytych stołach królowały potrawy przygotowane z tego najpopularniejszego warzywa. Jedliśmy smaczne prażonki z warzywami i boczkiem popijane maślanką mrągowską. Ziemniaczana sałatka również cieszyła się wielkim powodzeniem. Jednak hitem popołudnia były wyśmienite placki ziemniaczane. Elżbieta Brzezińska przypomniała wszystkim historię uprawy ziemniaka oraz ciekawostki np. pomniki ziemniaka, rekordy wielkości, produkty spożywcze, używane w Polsce nazwy. To było bardzo udane popołudnie. Smaczne potrawy przygotowali: U. Werra, U. Wencka, B. Sominka, T. Wlaźlak, J. Okrój, K. Okrój, B. Nadolna, W. Jankowska. Ziemniaki z ekologicznej uprawy podarowała Lidia Tutkowska. Szkoda, że nie było z nami Geni Wlaźlak i Andzi Żygowskiej, które leczą kontuzje.
W ramach gimnastyki tańczyliśmy w rytm skocznych melodii orkiestry „Cztery Asy”.
Ktoś wreszcie sfotografował Kazimierę Dąbkiewicz, naszą niezawodną, wytrwałą i najlepszą mistrzynię fotografiki.
.
Na zdjęciu: Lidia Tutkowska, Edmund Breska (odwrócony plecami), Elżbieta Brzezińska (z mikrofonem), Teresa Preis (po prawej) i Zdzisław Brzeziński (po lewej)
.
W czwartek, 23 września 2010 r. spotkaliśmy się w naszym klubie z okazji Święta Ziemniaka. W bogatym programie m.in. – degustacja potraw z ziemniaków przy muzyce w wykonaniu naszego zespołu „Cztery Asy”.
Aż 50 seniorów bawiło się w naszym klubie z okazji Święta Ziemniaka. Na pięknie nakrytych stołach królowały potrawy przygotowane z tego najpopularniejszego warzywa. Jedliśmy smaczne prażonki z warzywami i boczkiem popijane maślanką mrągowską. Ziemniaczana sałatka również cieszyła się wielkim powodzeniem. Jednak hitem popołudnia były wyśmienite placki ziemniaczane. Elżbieta Brzezińska przypomniała wszystkim historię uprawy ziemniaka oraz ciekawostki np. pomniki ziemniaka, rekordy wielkości, produkty spożywcze, używane w Polsce nazwy. To było bardzo udane popołudnie. Smaczne potrawy przygotowali: U. Werra, U. Wencka, B. Sominka, T. Wlaźlak, J. Okrój, K. Okrój, B. Nadolna, W. Jankowska. Ziemniaki z ekologicznej uprawy podarowała Lidia Tutkowska. Szkoda, że nie było z nami Geni Wlaźlak i Andzi Żygowskiej, które leczą kontuzje.
W ramach gimnastyki tańczyliśmy w rytm skocznych melodii orkiestry „Cztery Asy”.
Ktoś wreszcie sfotografował Kazimierę Dąbkiewicz, naszą niezawodną, wytrwałą i najlepszą mistrzynię fotografiki.
.
poniedziałek, 20 września 2010
Wycieczka na Warmię i Mazury
.
Duet doskonały. Szefowie wycieczki: Elżbieta Brzezińska - pilot i Bronisław - kierowca.
Ela, pilot grupy zawsze cieszy się, że może kierować grupą turystów Koła PZERI, którego jest przewodniczącą.
Dobry nastrój towarzyszył wszystkim od początku wycieczki. Na zdjęciu od lewej: Mieczysław i Lidia Kościelscy oraz Zdzisław Brzeziński
W ostatni weekend (sobota - niedziela, 18-19 września 2010 r.) wyjechaliśmy z Kościerzyny i Wielkiego Klińcza autokarem po raz kolejny na Warmię i Mazury. Tym razem podróżowaliśmy trasą Elbląg - Stoczek Klasztorny - Bisztynek - Reszel - Gierłoż (Wilczy Szaniec Hitlera) - Święta Lipka - Pilec - Mrągowo - Mikołajki - Leśniczówka Pranie - Szczytno.
Rozpoczęliśmy od Stoczka Klasztornego.
Stoczek Klasztorny (niedaleko Lidzbarka Warmińskiego) słynie ze znanego Sanktuarium Maryjnego Matki Bożej Pokoju. (Wieś zamieszkuje około 330 osób.) Mieliśmy szczęście, bo po Sanktuarium oprowadzał nas charyzmatyczny przewodnik Tomasz Holiczko. Od 12 października 1953 r. do 6 października 1954 r. w Stoczku komunistyczne władze PRL-u bezprawnie więziły Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
Drugim naszym przystankiem był Bisztynek. Jest to miasteczko w powiecie bartoszyckim, liczące zaledwie 2,5 tys. mieszkańców.
Obejrzeliśmy tam największy na Warmii i Mazurach głaz narzutowy (jeden z największych w Polsce) o nazwie „Diabelski Kamień”. Głaz ten nie stanowi monolitu. Jego wysokość wynosi 3 m, obwód - 28 m.
Z Bisztynka udaliśmy się do Reszla. Reszel to malownicze miasteczko, prawdziwa perełka Warmii w powiecie kętrzyńskim. Położone jest na Pojezierzu Mrągowskim. Liczy 5 tys. mieszkańców. Najciekawsza miejscowość znajdująca się na terenie gminy Reszel to Święta Lipka. Zwiedziliśmy Zamek w Reszlu – zamek reszelski położony jest nad brzegiem rzeki Sajny, w południowo-wschodniej części miasta. Powstał w latach 1350-1401. Był wielokrotnie oblegany i kilkakrotnie zdobywany przez wojska polskie i krzyżackie. W XIX wieku zamek zaadoptowano na więzienie i dopiero po II wojnie światowej postanowiono gruntownie go odrestaurować. Obecnie na zamku mieści się m.in. oddział Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, hotel i restauracja.
Dalsza trasa wycieczki zawiodła nas do Gierłoży, gdzie oprowadził nas przewodnik Ryszard Krupa, który pokazał nam Wilczy Szaniec (niem. Wolfsschanze) – w latach 1941–1944 była to kwatera główna Hitlera (niem. Führerhauptquartier, FHQ) i Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych (niem. Oberkommando der Wehrmacht, OKW) zamaskowana w lesie gierłoskim, na wschód od leżącej na skraju lasu wsi Gierłoż i 8 km na wschód od Kętrzyna (obecnie w woj. warmińsko-mazurskim). 20 lipca 1944 Claus von Stauffenberg dokonał tu nieudanego zamachu na życie Hitlera. Stauffenberg wraz z trzema oficerami zostali rozstrzelani przez pluton egzekucyjny już następnego dnia po zamachu, czyli 21 lipca 1944 r. w Berlinie.
Kwatera miała powierzchnię 250 ha i otoczona była pierwotnie zasiekami a następnie także polem minowym. Stała załoga "Wilczego Szańca" liczyła 2100-2200 osób: oprócz oficerów sztabowych, łączników, i innych wojskowych także fryzjerów, kucharzy, lekarzy, stenografów, sekretarki, itp. Na terenie "Wilczego Szańca" znajdowało się około 80 obiektów o konstrukcji trwałej i około 100 baraków drewnianych.
Najsolidniejsze schrony typu ciężkiego miały ściany o grubości 4-6 m i stropu do 8 m. Hitler przebywał w Wilczym Szańcu w przedziale czasowym od 24 czerwca 1941 do 20 listopada 1944. Spędził tutaj około 800 dni (po odliczeniu wyjazdów). Dnia 20 lipca 1992 w rocznicę zamachu na Hitlera uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową ku czci Clausa von Stauffenberga. W uroczystości odsłonięcia tablicy uczestniczyło trzech synów Stauffenberga. Jego żona Nina Schenk Gräfin von Stauffenberg, zmarła 2 kwietnia 2006 roku w wieku 92 lat. Niestety, Stauffenberg uznawany współcześnie w demokratycznych Niemczech za bohatera narodowego, był konserwatywnym nacjonalistą i za życia domagał się panowania Niemiec na ziemiach polskich.
Kolejnym przystankiem była Święta Lipka. Święta Lipka (niem. Heiligelinde) – wieś w położona w powiecie kętrzyńskim, w gminie Reszel, licząca zaledwie 200 mieszkańców.
Znajduje się tutaj jedno z najbardziej znanych w Polsce sanktuariów maryjnych. Największym wydarzeniem religijnym w historii sanktuarium była koronacja obrazu Matki Bożej Świętolipskiej. Koronacja odbyła się w 1968 r. Papież Jan Paweł II nadał kościołowi w Świętej Lipce tytuł bazyliki mniejszej w 1983 r. Świętolipska bazylika pw. Nawiedzenia NM Panny wraz z obejściem krużgankowym i klasztorem jest jednym z najważniejszych zabytków baroku w północnej Polsce.
Święta Lipka leży w odległości około 70 km na północny wschód od Olsztyna i 6 km na wschód od Reszla. Nie mogliśmy tego dnia podziwiać Bazyliki w całej okazałości bo była odnawiana i cała przednia fasada była zasłonięta.
W kościele znajdują się niezwykłe, imponujące organy 40-głosowe, posiadające 4.000 piszczałek, zbudowane w latach 1719-1721 przez Jana Josue Mosengela. Na wieżyczkach organów umieszczone są rzeźby przedstawiające aniołów grających na różnych instrumentach i poruszających się podczas koncertów. Mieliśmy szczęście wysłuchać przepięknego koncertu wykonanego na tym anielskim instrumencie w bazylice, m.in. Ave Maria. Zostaliśmy dosłownie zanurzeni w cudownych dźwiękach muzyki Bacha, Beethovena, Schuberta. Późnym popołudniem uczestniczyliśmy jeszcze we mszy św. dla nowożeńców.
Na nocleg pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Pilec (niem. Pülz) – w pow. kętrzyńskim, w gminie Reszel, w parafii Święta Lipka. Wieś liczy 260 mieszkańców (w 1939 r. około 800). Przez Pilec przepływa rzeka Dajna, która jest znanym szlakiem kajakowym Mrągowo - Święta Lipka. Przy dawnym młynie w Pilcu jest zapora wodna, przez którą przelewa się do jeziora woda rzeki Dajny. W budynku dawnego młyna znajduje się hotel, gdzie spożyliśmy obiadokolację.
Po posiłku spotkaliśmy się w lokalu na dole, gdzie w naszym bogatym programie rozrywkowym wystąpił zespół "Cztery Asy" oraz soliści, a nawet duety taneczne, m.in. Madonna i Michael Jackson.
Następnego dnia, tj. w niedzielę po śniadaniu skierowaliśmy się do Mrągowa, gdzie ja i Ela odprowadziliśmy naszą koleżankę Annę do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Uprzejmi lekarze i pielęgniarki natychmiast troskliwie zaopiekowali się pacjentką - zbadali, zdiagnozowali, opatrzyli, wykonali prześwietlenie, podali leki i na prośbę zainteresowanej pozwolili na dalsza podróż, sporządzając stosowną dokumentację medyczną. Po wizycie w SOR poszliśmy pozachwycać się pobliskim jeziorem. W Mikołajkach łączą się Tałty z Jeziorem Mikołajskim, w czasach krzyżackich były to dwa oddzielne jeziora połączone strumieniem.
(Mrągowo liczy 21 tys. mieszkańców. Słynie z corocznie organizowanego Pikniku w Country Mrongovile - miasteczku westernowym w Mrągowie. Jest popularnym ośrodkiem turystycznym i wypoczynkowym na Mazurach.)
Po Mrągowie pojechaliśmy do Mikołajek. Mikołajki (niem. Nikolaiken) – miasto w pow. mrągowskim jest siedzibą gminy, liczy 3,7 tys. mieszkańców. W latach 1975-1998 administracyjnie należało do woj. suwalskiego. Zwiedziliśmy klasycystyczny kościół ewangelicko-augsburski pw. Świętej Trójcy projektu Schinkla z 1842. W mieście jest też Muzeum Reformacji. Weszliśmy również do luksusowego hotelu - ogromny, wieloskrzydłowy Hotel Gołębiewski może przyjąć aż 1,2 tys. gości.
Położony tuż nad brzegiem jeziora Tałty Hotel Gołębiewski jest wspaniałym miejscem do wypoczynku zarówno w sezonie letnim jak i zimą.
Korzystając ze słonecznej pogody pospacerowaliśmy nad jezioro do przystani hotelowej, gdzie działa wypożyczalnia sprzętu wodnego, w której można wypożyczyć m.in. żaglówki, motorówki, rowery wodne, kajaki, jachty, łódki wiosłowe.
Z Mikołajek udaliśmy się do Szczytna. Szczytno (niem. Ortelsburg) - miasto liczące 25 tys. mieszkańców. Widzieliśmy ruiny zamku krzyżackiego z ok. 1370 r. W okresie średniowiecza zamek był siedzibą komtura.
Ela przypomniała, że Jurand ze Spychowa, bohater powieści "Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza, leżał krzyżem przed bramą tego zamku prosząc Krzyżaków o uwolnienie porwanej przez nich córki Danusi. (Należy jednak pamiętać, że to fikcja literacka.) W Szczytnie jest pomnik Henryka Sienkiewicza w symbolicznym miejscu tragedii Juranda i Danusi.
Do innych atrakcji turystycznych Szczytna należą: Międzynarodowy Port Lotniczy Szczytno-Szymany; oznaczone miejsce południka 21°E; grób i pomnik Krzysztofa Klenczona. Znana jest Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie, jedyna uczelnia w Polsce, kształcąca przyszłych oficerów: Policji, Straży Granicznej i innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
W Szczytnie przy ul. Spacerowej 4 zjedliśmy smaczny obiad w Restauracji Zacisze z bardzo uprzejmym personelem.
Ostatnim punktem wycieczki była zaszyta głęboko w puszczy piskiej i trudno dostępna (nasz autokar musiał pokonać niełatwy dystans 9 km wertepów) leśniczówka PRANIE, zwiedziliśmy tam muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (1905-1953) – wielkiego polskiego poety. "Pracujcie, cudów nie ma!" – powiedział ks. Jan Piwowarczyk (1889-1959), założyciel krakowskiego "Tygodnika Powszechnego"; to bardzo ważna dyrektywa, której absolutnie nie spodziewałem się zobaczyć wypisaną na kawałku arkusza papieru wywieszonego na ścianie jednego z pomieszczeń w Muzeum Gałczyńskiego w Praniu. (Trudno o lepszą receptę na udane życie.)
K. I. Gałczyński miał niezwykle ciekawy życiorys. Urodził się w Warszawie. Mieszkał w różnych miastach. W latach 1914–1918 w Moskwie. Po powrocie do Warszawy studiował filologię angielską oraz klasyczną. W 1930 r. poślubił Natalię Awałow (przeszedł na prawosławie). W latach 1931-1933 przebywał w Berlinie na stanowisku attache kulturalnego. W latach 1934 – 1936 Gałczyńscy mieszkali w Wilnie i tam w 1936 roku przyszła na świat ich córka Kira. K. I. Gałczyński brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. 17 września trafił do niewoli radzieckiej do Kozielska., z której w ramach wymiany jeńców został przekazany do niewoli niemieckiej. Okres okupacji spędził w stalagu XI-A w Altengrabow (napisał tam m.in. utwór "Matka Boska Stalagów",1944 r.). Po wojnie w latach 1945 – 1946 przebywał w Brukseli i Paryżu. Do Polski powrócił w 1946. Współpracował m.in. z "Przekrojem" i "Tygodnikiem Powszechnym". Niektóre jego powojenne utwory – w tym "Poemat dla zdrajcy" (atak na Czesława Miłosza), czy panegiryk "Umarł Stalin" (1953) - napisanych zostało w konwencji socrealistycznej. Wielu z nas, a zwłaszcza mi, pobyt w leśniczówce Pranie uświadomił ponownie piękno i wielkość jego poezji.
Elżbieta Brzezińska do mikrofonu w autokarze wyrecytowała w całości z pamięci (tu zamieszczamy tylko malutkie fragmenty) kilka jego utworów m.in.
"Zaczarowana Dorożka"
Natalii -
która jest latarnią
zaczarowanej dorożki
I
Allegro
Zapytajcie Artura,
daję słowo: nie kłamię,
ale było jak ulał
sześć słów w tym telegramie:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
[.......................]
"Ocalić od zapomnienia" (Utwór rozsławiony przez Marka Grechutę)
Gdy próg domu przestępujesz.
To tak jakby noc sierpniowa
zaszumiała wśród listowia,
a ty przodem postępujesz.
[........................]
Venus. A tyś lot i górność
chmur, blask wody i kamienia.
Chciałbym oczu twoich chmurność
ocalić od zapomnienia.
[........................]
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór żeby powstać
i znów iść, i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebow rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Ile lat nad strof tworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Bethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
[........................]
"Pieśń o żołnierzach z Westerplatte"
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku).
[.............................]
"Pieśń o fladze"
Jedna była - gdzie? Pod Tobrukiem.
Druga była - hej! Pod Narvikiem.
Trzecia była pod Monte Cassino,
A każda jak zorza szalona,
biało-czerwona, biało-czerwona!
czerwona jak puchar wina,
biała jak gwiezdna lawina,
biało-czerwona.
[.............................]
Przypomniał się nam inny wielki polski poeta JAN LECHOŃ [1899-1956], (prawie rówieśnik K. I. Gałczyńskiego) autor m.in. słynnego wiersza "Matka Boska Częstochowska" (z odwołaniem do obrazu jasnogórskiego i ze słynnymi – wycinanymi przez cenzurę PRL-u z publikacji krajowych po 1945 – wersami
"Jeszcze zagra, zagra hejnał Mariackiej wieży,
Będą słyszeć LWÓW i WILNO krok naszych żołnierzy."
Po pobycie w leśniczówce Pranie udaliśmy się w drogę powrotną. Nasz wesoły autobus z podwieczorkiem przy mikrofonie (z występami solistów, duetów, kabaretu) przybył szczęśliwie do Wielkiego Klińcza około godz. 21.30.
.
Duet doskonały. Szefowie wycieczki: Elżbieta Brzezińska - pilot i Bronisław - kierowca.
Ela, pilot grupy zawsze cieszy się, że może kierować grupą turystów Koła PZERI, którego jest przewodniczącą.
Dobry nastrój towarzyszył wszystkim od początku wycieczki. Na zdjęciu od lewej: Mieczysław i Lidia Kościelscy oraz Zdzisław Brzeziński
W ostatni weekend (sobota - niedziela, 18-19 września 2010 r.) wyjechaliśmy z Kościerzyny i Wielkiego Klińcza autokarem po raz kolejny na Warmię i Mazury. Tym razem podróżowaliśmy trasą Elbląg - Stoczek Klasztorny - Bisztynek - Reszel - Gierłoż (Wilczy Szaniec Hitlera) - Święta Lipka - Pilec - Mrągowo - Mikołajki - Leśniczówka Pranie - Szczytno.
Rozpoczęliśmy od Stoczka Klasztornego.
Stoczek Klasztorny (niedaleko Lidzbarka Warmińskiego) słynie ze znanego Sanktuarium Maryjnego Matki Bożej Pokoju. (Wieś zamieszkuje około 330 osób.) Mieliśmy szczęście, bo po Sanktuarium oprowadzał nas charyzmatyczny przewodnik Tomasz Holiczko. Od 12 października 1953 r. do 6 października 1954 r. w Stoczku komunistyczne władze PRL-u bezprawnie więziły Stefana Kardynała Wyszyńskiego.
Drugim naszym przystankiem był Bisztynek. Jest to miasteczko w powiecie bartoszyckim, liczące zaledwie 2,5 tys. mieszkańców.
Obejrzeliśmy tam największy na Warmii i Mazurach głaz narzutowy (jeden z największych w Polsce) o nazwie „Diabelski Kamień”. Głaz ten nie stanowi monolitu. Jego wysokość wynosi 3 m, obwód - 28 m.
Z Bisztynka udaliśmy się do Reszla. Reszel to malownicze miasteczko, prawdziwa perełka Warmii w powiecie kętrzyńskim. Położone jest na Pojezierzu Mrągowskim. Liczy 5 tys. mieszkańców. Najciekawsza miejscowość znajdująca się na terenie gminy Reszel to Święta Lipka. Zwiedziliśmy Zamek w Reszlu – zamek reszelski położony jest nad brzegiem rzeki Sajny, w południowo-wschodniej części miasta. Powstał w latach 1350-1401. Był wielokrotnie oblegany i kilkakrotnie zdobywany przez wojska polskie i krzyżackie. W XIX wieku zamek zaadoptowano na więzienie i dopiero po II wojnie światowej postanowiono gruntownie go odrestaurować. Obecnie na zamku mieści się m.in. oddział Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, hotel i restauracja.
Dalsza trasa wycieczki zawiodła nas do Gierłoży, gdzie oprowadził nas przewodnik Ryszard Krupa, który pokazał nam Wilczy Szaniec (niem. Wolfsschanze) – w latach 1941–1944 była to kwatera główna Hitlera (niem. Führerhauptquartier, FHQ) i Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych (niem. Oberkommando der Wehrmacht, OKW) zamaskowana w lesie gierłoskim, na wschód od leżącej na skraju lasu wsi Gierłoż i 8 km na wschód od Kętrzyna (obecnie w woj. warmińsko-mazurskim). 20 lipca 1944 Claus von Stauffenberg dokonał tu nieudanego zamachu na życie Hitlera. Stauffenberg wraz z trzema oficerami zostali rozstrzelani przez pluton egzekucyjny już następnego dnia po zamachu, czyli 21 lipca 1944 r. w Berlinie.
Kwatera miała powierzchnię 250 ha i otoczona była pierwotnie zasiekami a następnie także polem minowym. Stała załoga "Wilczego Szańca" liczyła 2100-2200 osób: oprócz oficerów sztabowych, łączników, i innych wojskowych także fryzjerów, kucharzy, lekarzy, stenografów, sekretarki, itp. Na terenie "Wilczego Szańca" znajdowało się około 80 obiektów o konstrukcji trwałej i około 100 baraków drewnianych.
Najsolidniejsze schrony typu ciężkiego miały ściany o grubości 4-6 m i stropu do 8 m. Hitler przebywał w Wilczym Szańcu w przedziale czasowym od 24 czerwca 1941 do 20 listopada 1944. Spędził tutaj około 800 dni (po odliczeniu wyjazdów). Dnia 20 lipca 1992 w rocznicę zamachu na Hitlera uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową ku czci Clausa von Stauffenberga. W uroczystości odsłonięcia tablicy uczestniczyło trzech synów Stauffenberga. Jego żona Nina Schenk Gräfin von Stauffenberg, zmarła 2 kwietnia 2006 roku w wieku 92 lat. Niestety, Stauffenberg uznawany współcześnie w demokratycznych Niemczech za bohatera narodowego, był konserwatywnym nacjonalistą i za życia domagał się panowania Niemiec na ziemiach polskich.
Kolejnym przystankiem była Święta Lipka. Święta Lipka (niem. Heiligelinde) – wieś w położona w powiecie kętrzyńskim, w gminie Reszel, licząca zaledwie 200 mieszkańców.
Znajduje się tutaj jedno z najbardziej znanych w Polsce sanktuariów maryjnych. Największym wydarzeniem religijnym w historii sanktuarium była koronacja obrazu Matki Bożej Świętolipskiej. Koronacja odbyła się w 1968 r. Papież Jan Paweł II nadał kościołowi w Świętej Lipce tytuł bazyliki mniejszej w 1983 r. Świętolipska bazylika pw. Nawiedzenia NM Panny wraz z obejściem krużgankowym i klasztorem jest jednym z najważniejszych zabytków baroku w północnej Polsce.
Święta Lipka leży w odległości około 70 km na północny wschód od Olsztyna i 6 km na wschód od Reszla. Nie mogliśmy tego dnia podziwiać Bazyliki w całej okazałości bo była odnawiana i cała przednia fasada była zasłonięta.
W kościele znajdują się niezwykłe, imponujące organy 40-głosowe, posiadające 4.000 piszczałek, zbudowane w latach 1719-1721 przez Jana Josue Mosengela. Na wieżyczkach organów umieszczone są rzeźby przedstawiające aniołów grających na różnych instrumentach i poruszających się podczas koncertów. Mieliśmy szczęście wysłuchać przepięknego koncertu wykonanego na tym anielskim instrumencie w bazylice, m.in. Ave Maria. Zostaliśmy dosłownie zanurzeni w cudownych dźwiękach muzyki Bacha, Beethovena, Schuberta. Późnym popołudniem uczestniczyliśmy jeszcze we mszy św. dla nowożeńców.
Na nocleg pojechaliśmy do pobliskiej miejscowości Pilec (niem. Pülz) – w pow. kętrzyńskim, w gminie Reszel, w parafii Święta Lipka. Wieś liczy 260 mieszkańców (w 1939 r. około 800). Przez Pilec przepływa rzeka Dajna, która jest znanym szlakiem kajakowym Mrągowo - Święta Lipka. Przy dawnym młynie w Pilcu jest zapora wodna, przez którą przelewa się do jeziora woda rzeki Dajny. W budynku dawnego młyna znajduje się hotel, gdzie spożyliśmy obiadokolację.
Po posiłku spotkaliśmy się w lokalu na dole, gdzie w naszym bogatym programie rozrywkowym wystąpił zespół "Cztery Asy" oraz soliści, a nawet duety taneczne, m.in. Madonna i Michael Jackson.
Następnego dnia, tj. w niedzielę po śniadaniu skierowaliśmy się do Mrągowa, gdzie ja i Ela odprowadziliśmy naszą koleżankę Annę do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Uprzejmi lekarze i pielęgniarki natychmiast troskliwie zaopiekowali się pacjentką - zbadali, zdiagnozowali, opatrzyli, wykonali prześwietlenie, podali leki i na prośbę zainteresowanej pozwolili na dalsza podróż, sporządzając stosowną dokumentację medyczną. Po wizycie w SOR poszliśmy pozachwycać się pobliskim jeziorem. W Mikołajkach łączą się Tałty z Jeziorem Mikołajskim, w czasach krzyżackich były to dwa oddzielne jeziora połączone strumieniem.
(Mrągowo liczy 21 tys. mieszkańców. Słynie z corocznie organizowanego Pikniku w Country Mrongovile - miasteczku westernowym w Mrągowie. Jest popularnym ośrodkiem turystycznym i wypoczynkowym na Mazurach.)
Po Mrągowie pojechaliśmy do Mikołajek. Mikołajki (niem. Nikolaiken) – miasto w pow. mrągowskim jest siedzibą gminy, liczy 3,7 tys. mieszkańców. W latach 1975-1998 administracyjnie należało do woj. suwalskiego. Zwiedziliśmy klasycystyczny kościół ewangelicko-augsburski pw. Świętej Trójcy projektu Schinkla z 1842. W mieście jest też Muzeum Reformacji. Weszliśmy również do luksusowego hotelu - ogromny, wieloskrzydłowy Hotel Gołębiewski może przyjąć aż 1,2 tys. gości.
Położony tuż nad brzegiem jeziora Tałty Hotel Gołębiewski jest wspaniałym miejscem do wypoczynku zarówno w sezonie letnim jak i zimą.
Korzystając ze słonecznej pogody pospacerowaliśmy nad jezioro do przystani hotelowej, gdzie działa wypożyczalnia sprzętu wodnego, w której można wypożyczyć m.in. żaglówki, motorówki, rowery wodne, kajaki, jachty, łódki wiosłowe.
Z Mikołajek udaliśmy się do Szczytna. Szczytno (niem. Ortelsburg) - miasto liczące 25 tys. mieszkańców. Widzieliśmy ruiny zamku krzyżackiego z ok. 1370 r. W okresie średniowiecza zamek był siedzibą komtura.
Ela przypomniała, że Jurand ze Spychowa, bohater powieści "Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza, leżał krzyżem przed bramą tego zamku prosząc Krzyżaków o uwolnienie porwanej przez nich córki Danusi. (Należy jednak pamiętać, że to fikcja literacka.) W Szczytnie jest pomnik Henryka Sienkiewicza w symbolicznym miejscu tragedii Juranda i Danusi.
Do innych atrakcji turystycznych Szczytna należą: Międzynarodowy Port Lotniczy Szczytno-Szymany; oznaczone miejsce południka 21°E; grób i pomnik Krzysztofa Klenczona. Znana jest Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie, jedyna uczelnia w Polsce, kształcąca przyszłych oficerów: Policji, Straży Granicznej i innych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.
W Szczytnie przy ul. Spacerowej 4 zjedliśmy smaczny obiad w Restauracji Zacisze z bardzo uprzejmym personelem.
Ostatnim punktem wycieczki była zaszyta głęboko w puszczy piskiej i trudno dostępna (nasz autokar musiał pokonać niełatwy dystans 9 km wertepów) leśniczówka PRANIE, zwiedziliśmy tam muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego (1905-1953) – wielkiego polskiego poety. "Pracujcie, cudów nie ma!" – powiedział ks. Jan Piwowarczyk (1889-1959), założyciel krakowskiego "Tygodnika Powszechnego"; to bardzo ważna dyrektywa, której absolutnie nie spodziewałem się zobaczyć wypisaną na kawałku arkusza papieru wywieszonego na ścianie jednego z pomieszczeń w Muzeum Gałczyńskiego w Praniu. (Trudno o lepszą receptę na udane życie.)
K. I. Gałczyński miał niezwykle ciekawy życiorys. Urodził się w Warszawie. Mieszkał w różnych miastach. W latach 1914–1918 w Moskwie. Po powrocie do Warszawy studiował filologię angielską oraz klasyczną. W 1930 r. poślubił Natalię Awałow (przeszedł na prawosławie). W latach 1931-1933 przebywał w Berlinie na stanowisku attache kulturalnego. W latach 1934 – 1936 Gałczyńscy mieszkali w Wilnie i tam w 1936 roku przyszła na świat ich córka Kira. K. I. Gałczyński brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r. 17 września trafił do niewoli radzieckiej do Kozielska., z której w ramach wymiany jeńców został przekazany do niewoli niemieckiej. Okres okupacji spędził w stalagu XI-A w Altengrabow (napisał tam m.in. utwór "Matka Boska Stalagów",1944 r.). Po wojnie w latach 1945 – 1946 przebywał w Brukseli i Paryżu. Do Polski powrócił w 1946. Współpracował m.in. z "Przekrojem" i "Tygodnikiem Powszechnym". Niektóre jego powojenne utwory – w tym "Poemat dla zdrajcy" (atak na Czesława Miłosza), czy panegiryk "Umarł Stalin" (1953) - napisanych zostało w konwencji socrealistycznej. Wielu z nas, a zwłaszcza mi, pobyt w leśniczówce Pranie uświadomił ponownie piękno i wielkość jego poezji.
Elżbieta Brzezińska do mikrofonu w autokarze wyrecytowała w całości z pamięci (tu zamieszczamy tylko malutkie fragmenty) kilka jego utworów m.in.
"Zaczarowana Dorożka"
Natalii -
która jest latarnią
zaczarowanej dorożki
I
Allegro
Zapytajcie Artura,
daję słowo: nie kłamię,
ale było jak ulał
sześć słów w tym telegramie:
ZACZAROWANA DOROŻKA
ZACZAROWANY DOROŻKARZ
ZACZAROWANY KOŃ.
[.......................]
"Ocalić od zapomnienia" (Utwór rozsławiony przez Marka Grechutę)
Gdy próg domu przestępujesz.
To tak jakby noc sierpniowa
zaszumiała wśród listowia,
a ty przodem postępujesz.
[........................]
Venus. A tyś lot i górność
chmur, blask wody i kamienia.
Chciałbym oczu twoich chmurność
ocalić od zapomnienia.
[........................]
Ile razem dróg przebytych?
Ile ścieżek przedeptanych?
Ile deszczów, ile śniegów
wiszących nad latarniami?
Ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu?
I znów upór żeby powstać
i znów iść, i dojść do celu.
Ile w trudzie nieustannym
wspólnych zmartwień, wspólnych dążeń?
Ile chlebow rozkrajanych?
Pocałunków? Schodów? Książek?
Ile lat nad strof tworzeniem?
Ile krzyku w poematy?
Ile chwil przy Bethovenie?
Przy Corellim? Przy Scarlattim?
Twe oczy jak piękne świece,
a w sercu źródło promienia.
Więc ja chciałbym twoje serce
ocalić od zapomnienia.
[........................]
"Pieśń o żołnierzach z Westerplatte"
Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.
(A lato było piękne tego roku).
[.............................]
"Pieśń o fladze"
Jedna była - gdzie? Pod Tobrukiem.
Druga była - hej! Pod Narvikiem.
Trzecia była pod Monte Cassino,
A każda jak zorza szalona,
biało-czerwona, biało-czerwona!
czerwona jak puchar wina,
biała jak gwiezdna lawina,
biało-czerwona.
[.............................]
Przypomniał się nam inny wielki polski poeta JAN LECHOŃ [1899-1956], (prawie rówieśnik K. I. Gałczyńskiego) autor m.in. słynnego wiersza "Matka Boska Częstochowska" (z odwołaniem do obrazu jasnogórskiego i ze słynnymi – wycinanymi przez cenzurę PRL-u z publikacji krajowych po 1945 – wersami
"Jeszcze zagra, zagra hejnał Mariackiej wieży,
Będą słyszeć LWÓW i WILNO krok naszych żołnierzy."
Po pobycie w leśniczówce Pranie udaliśmy się w drogę powrotną. Nasz wesoły autobus z podwieczorkiem przy mikrofonie (z występami solistów, duetów, kabaretu) przybył szczęśliwie do Wielkiego Klińcza około godz. 21.30.
.
poniedziałek, 6 września 2010
Niezwykła wyprawa w przeszłość do parku dinozaurów
.
To zdjęcie przedstawia Dawida Cieszyńskiego, uczestnika wycieczki, który mimo bardzo młodego wieku (12 lat) wykonał wspaniałe, wręcz profesjonalne fotografie (kilka można obejrzeć poniżej). Dawid, dziękujemy Ci!
W sobotę, 28 sierpnia 2010 r. grupa 28 seniorów i 18 wnuków udała się na wycieczkę integracyjną na Ziemię Pałucką w województwie kujawsko-pomorskim. Zaspani, ale żądni wrażeń, wyjechaliśmy wczesnym rankiem o godz. 5.45 z Wielkiego Klińcza w kierunku Żnina.
Pierwszym etapem naszej wyprawy była przejażdżka kolejką wąskotorową ze Żnina do Wenecji. Na stacji w Żninie już czekał na nas bajkowy pociąg z odkrytymi różnokolorowymi wagonikami. W razie deszczu mogliśmy się schronić w obudowanych wagonach. Ale pogoda, choć kapryśna, sprzyjała jak zwykle naszej grupie. Przed odjazdem pociągu wszyscy ochoczo robili sobie pamiątkowe zdjęcia. Żnińska Kolej Powiatowa została utworzona na mocy decyzji pruskiego parlamentu w 1892 r. i przewoziła ludzi i płody rolne – m.in. buraki do pobliskiej cukrowni. Kolej ta ma najwęższy w Europie rozstaw szyn – zaledwie 60 cm. W swojej historii przeżywała czasy świetności, niestety w latach 60-ych XX w. groziła jej likwidacja. Jednak w 1972 r., kiedy otwarto Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji, uruchomiono linię turystyczną na trasie: Żnin – Wenecja – Biskupin – Gąsawa, która co roku przewozi około 100 tys. turystów.
Dla naszej grupy przejażdżka w tempie 30 km na godz. była emocjonującym przeżyciem. Wiatr gwizdał wokół uszu, rozlegał się świst lokomotywy, a na drodze rozciągały się przepiękne widoki Pałuk: pola trzciny, malownicze jeziora, wiejskie kościółki.
Przybyliśmy na stacje Wenecja, gdzie znajduje się Muzeum Kolei Wąskotorowych, założone w 1972 r. Pod wodzą przewodnika oglądaliśmy liczne urządzenia stacyjne sprzed 100 lat, znaki drogowe, zwrotnice, przejazdy. Była to prawdziwa frajda dla najmłodszych, którzy mieli okazję uruchamiać sygnalizatory, opuszczać przejazdy. Zwiedziliśmy skład pociągu z wagonami różnej klasy oraz autentycznymi urządzeniami i ekspozycję mundurów kolejarskich. Naszą wizytę w muzeum na wolnym powietrzu zakończyliśmy w stylowej poczekalni, gdzie mieści się zabytkowa kasa biletowa i centrala telefoniczna.
Obok muzeum znajdują się ruiny zamku z XV w., którym władał Mikołaj Nałęcz, zwany diabłem weneckim z powodu swego okrucieństwa. Wysłuchaliśmy mrożącej krew w żyłach legendy o właścicielu zamku.
Z Wenecji udaliśmy się do pobliskiego Rogowa – krainy dinozaurów. Rogowo, wieś w powiecie żnińskim, podobnie jak Wielki Klińcz, liczy ponad 2 tys. mieszkańców.
Zaurolandia to największy w Polsce park dinozaurów, leży przy drodze krajowej nr 5, pomiędzy Poznaniem, a Bydgoszczą, dwadzieścia kilometrów na północ od Gniezna, tuż obok Rogowa, w krainie zwanej Pałukami, na styku województwa kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego.
Na 20 hektarach spotkaliśmy kilkadziesiąt dinozaurów, o których ciekawie opowiadała pani przewodnik. Dinozaury zdominowały ziemskie ekosystemy na ponad 160 mln lat, pojawiając się w środkowym triasie. Pod koniec okresu kredy, około 65 mln lat temu, katastrofalne wymieranie skończyło ich dominację na lądzie na wszystkich kontynentach.
Wędrowaliśmy szlakiem historii Ziemi. Dowiedzieliśmy się, że dotychczasowe znaleziska dinozaurów świadczą o tym, iż były to największe zwierzęta lądowe, jakie kiedykolwiek chodziły po Ziemi. Jednakże większość dinozaurów nie była gigantami.
Szczególnie dla dzieci była to żywa lekcja geografii i przyrody. Spośród dinozaurów, których szkielety odkopano w komplecie i są wystawione w muzeach, najwyższym i najcięższym jest Giraffatitan, znaleziony w Afryce w Tanzanii w 1908 roku. Obecnie można go oglądać w Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie. Ma 12 m wysokości. Prawdopodobnie zwierzę ważyło za życia od 30-60 ton. Najdłuższy szkielet wystawiony w muzeum, mający 27 m, należał do diplodoka. Został odkryty w Ameryce Północnej w USA w stanie Wyoming i jest eksponowany w Muzeum Historii Naturalnej im. Carnegie'ego w Pittsburgu od 1907 r. Atrakcją Zaurolandii w Rogowie jest możliwość zobaczenia figur tych dinozaurów w skali 1:1, czyli prawdziwej, naturalnej wielkości.
Każdy chciał mieć zdjęcie z olbrzymimi dinozaurami.
Zwiedziliśmy także interesujące Muzeum Paleontologiczne. Zobaczyliśmy tam prawdziwe jajo dinozura oraz wystawę skamielin z różnych epok geologicznych, kości mamuta, mieszkańców mórz i lądów.
Po odbyciu 2 km trasy edukacyjnej zatrzymaliśmy się na rozległym dziedzińcu. Raczyliśmy się smacznymi goframi i lodami, a młodsi uczestnicy bawili się na licznych placach zabaw. Korzystali z zestawów sprawnościowych i wspinaczkowych. W ciepłych promieniach słońca podziwialiśmy malownicze widoki jeziora. Niestety, trzeba było pożegnać gościnną Zaurolandię. Na wycieczkowiczów czekała następna niespodzianka. Wszyscy z entuzjazmem przyjęli zaproszenie E. Brzezińskiej – organizatorki wyjazdu – do McDonald's w Bydgoszczy. Była to frajda dla dziadków i wnuków i miłe zakończenie wycieczki. Podczas wyprawy E. Brzezińska udzielała informacji historycznych i geograficznych o mijanych miejscowościach. Wycieczka integracyjna pokoleń miała charakter nie tylko rekreacyjny, ale także edukacyjny. O godz. 19.00 pełni wrażeń szczęśliwie wróciliśmy do Wielkiego Klińcza.
.
.
.
To zdjęcie przedstawia Dawida Cieszyńskiego, uczestnika wycieczki, który mimo bardzo młodego wieku (12 lat) wykonał wspaniałe, wręcz profesjonalne fotografie (kilka można obejrzeć poniżej). Dawid, dziękujemy Ci!
W sobotę, 28 sierpnia 2010 r. grupa 28 seniorów i 18 wnuków udała się na wycieczkę integracyjną na Ziemię Pałucką w województwie kujawsko-pomorskim. Zaspani, ale żądni wrażeń, wyjechaliśmy wczesnym rankiem o godz. 5.45 z Wielkiego Klińcza w kierunku Żnina.
Pierwszym etapem naszej wyprawy była przejażdżka kolejką wąskotorową ze Żnina do Wenecji. Na stacji w Żninie już czekał na nas bajkowy pociąg z odkrytymi różnokolorowymi wagonikami. W razie deszczu mogliśmy się schronić w obudowanych wagonach. Ale pogoda, choć kapryśna, sprzyjała jak zwykle naszej grupie. Przed odjazdem pociągu wszyscy ochoczo robili sobie pamiątkowe zdjęcia. Żnińska Kolej Powiatowa została utworzona na mocy decyzji pruskiego parlamentu w 1892 r. i przewoziła ludzi i płody rolne – m.in. buraki do pobliskiej cukrowni. Kolej ta ma najwęższy w Europie rozstaw szyn – zaledwie 60 cm. W swojej historii przeżywała czasy świetności, niestety w latach 60-ych XX w. groziła jej likwidacja. Jednak w 1972 r., kiedy otwarto Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji, uruchomiono linię turystyczną na trasie: Żnin – Wenecja – Biskupin – Gąsawa, która co roku przewozi około 100 tys. turystów.
Dla naszej grupy przejażdżka w tempie 30 km na godz. była emocjonującym przeżyciem. Wiatr gwizdał wokół uszu, rozlegał się świst lokomotywy, a na drodze rozciągały się przepiękne widoki Pałuk: pola trzciny, malownicze jeziora, wiejskie kościółki.
Przybyliśmy na stacje Wenecja, gdzie znajduje się Muzeum Kolei Wąskotorowych, założone w 1972 r. Pod wodzą przewodnika oglądaliśmy liczne urządzenia stacyjne sprzed 100 lat, znaki drogowe, zwrotnice, przejazdy. Była to prawdziwa frajda dla najmłodszych, którzy mieli okazję uruchamiać sygnalizatory, opuszczać przejazdy. Zwiedziliśmy skład pociągu z wagonami różnej klasy oraz autentycznymi urządzeniami i ekspozycję mundurów kolejarskich. Naszą wizytę w muzeum na wolnym powietrzu zakończyliśmy w stylowej poczekalni, gdzie mieści się zabytkowa kasa biletowa i centrala telefoniczna.
Obok muzeum znajdują się ruiny zamku z XV w., którym władał Mikołaj Nałęcz, zwany diabłem weneckim z powodu swego okrucieństwa. Wysłuchaliśmy mrożącej krew w żyłach legendy o właścicielu zamku.
Z Wenecji udaliśmy się do pobliskiego Rogowa – krainy dinozaurów. Rogowo, wieś w powiecie żnińskim, podobnie jak Wielki Klińcz, liczy ponad 2 tys. mieszkańców.
Zaurolandia to największy w Polsce park dinozaurów, leży przy drodze krajowej nr 5, pomiędzy Poznaniem, a Bydgoszczą, dwadzieścia kilometrów na północ od Gniezna, tuż obok Rogowa, w krainie zwanej Pałukami, na styku województwa kujawsko-pomorskiego i wielkopolskiego.
Na 20 hektarach spotkaliśmy kilkadziesiąt dinozaurów, o których ciekawie opowiadała pani przewodnik. Dinozaury zdominowały ziemskie ekosystemy na ponad 160 mln lat, pojawiając się w środkowym triasie. Pod koniec okresu kredy, około 65 mln lat temu, katastrofalne wymieranie skończyło ich dominację na lądzie na wszystkich kontynentach.
Wędrowaliśmy szlakiem historii Ziemi. Dowiedzieliśmy się, że dotychczasowe znaleziska dinozaurów świadczą o tym, iż były to największe zwierzęta lądowe, jakie kiedykolwiek chodziły po Ziemi. Jednakże większość dinozaurów nie była gigantami.
Szczególnie dla dzieci była to żywa lekcja geografii i przyrody. Spośród dinozaurów, których szkielety odkopano w komplecie i są wystawione w muzeach, najwyższym i najcięższym jest Giraffatitan, znaleziony w Afryce w Tanzanii w 1908 roku. Obecnie można go oglądać w Muzeum Przyrodniczym Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie. Ma 12 m wysokości. Prawdopodobnie zwierzę ważyło za życia od 30-60 ton. Najdłuższy szkielet wystawiony w muzeum, mający 27 m, należał do diplodoka. Został odkryty w Ameryce Północnej w USA w stanie Wyoming i jest eksponowany w Muzeum Historii Naturalnej im. Carnegie'ego w Pittsburgu od 1907 r. Atrakcją Zaurolandii w Rogowie jest możliwość zobaczenia figur tych dinozaurów w skali 1:1, czyli prawdziwej, naturalnej wielkości.
Każdy chciał mieć zdjęcie z olbrzymimi dinozaurami.
Zwiedziliśmy także interesujące Muzeum Paleontologiczne. Zobaczyliśmy tam prawdziwe jajo dinozura oraz wystawę skamielin z różnych epok geologicznych, kości mamuta, mieszkańców mórz i lądów.
Po odbyciu 2 km trasy edukacyjnej zatrzymaliśmy się na rozległym dziedzińcu. Raczyliśmy się smacznymi goframi i lodami, a młodsi uczestnicy bawili się na licznych placach zabaw. Korzystali z zestawów sprawnościowych i wspinaczkowych. W ciepłych promieniach słońca podziwialiśmy malownicze widoki jeziora. Niestety, trzeba było pożegnać gościnną Zaurolandię. Na wycieczkowiczów czekała następna niespodzianka. Wszyscy z entuzjazmem przyjęli zaproszenie E. Brzezińskiej – organizatorki wyjazdu – do McDonald's w Bydgoszczy. Była to frajda dla dziadków i wnuków i miłe zakończenie wycieczki. Podczas wyprawy E. Brzezińska udzielała informacji historycznych i geograficznych o mijanych miejscowościach. Wycieczka integracyjna pokoleń miała charakter nie tylko rekreacyjny, ale także edukacyjny. O godz. 19.00 pełni wrażeń szczęśliwie wróciliśmy do Wielkiego Klińcza.
.
.
.
niedziela, 5 września 2010
1) Od 1 września 2010 r. obniżono progi dla dorabiających seniorów. 2) Podwyżka?
1) OBNIŻKA PROGÓW
Jak poinformował dziennik "Fakt" (z dnia 2 września 2010 r.), od 1 września 2010 r. obniżono progi dla dorabiających seniorów. Jeśli więc nie chcemy, by urzędnicy nie obcięli nam emerytury lub renty, musimy mniej zarabiać i to aż o 83 złote miesięcznie. Pracujący rencista lub osoba na wcześniejszej emeryturze będzie mógł dorobić najwyżej 2238,50 złotych brutto (wcześniej było to 2321,50 zł) nie narażając się ZUS. Jeśli przekroczy ten limit musi liczyć się z tym, że urzędnicy zmniejszą mu emeryturę lub rentę. Jeśli senior zarobi więcej niż 4157,30 zł brutto (do tej pory było to 4311,30 zł) ZUS całkowicie zawiesi mu wypłatę świadczenia. To oznacza, że nasze miesięczne pensje muszą zmniejszyć się aż o 83 złote.
Dlaczego obniżono limity? Zgodnie z przepisami pensja dorabiającego emeryta lub rencisty nie może przekroczyć 70 procent przeciętnej pensji. Tylko, że z powodu kryzysu, średnie płace zamiast rosnąć, spadają, więc automatycznie progi dla dorabiających seniorów są zmniejszane.
Obecnie, bez żadnych ograniczeń mogą dorabiać tylko osoby na „zwykłej” emeryturze (czyli kobiety, które ukończyły 60 lat i mężczyźni po ukończeniu 65 lat).
.
2) ORYGINALNA RZĄDOWA PROPOZYCJA PODWYŻKI EMERYTUR W 2011 R.
W dniu 27 sierpnia 2010 r. dziennik "Fakt" podał sensacyjną wiadomość o nowej propozycji rządu dotyczącej podwyżki emerytur, która miałaby wejść w życie w 2011 r.
Teraz emerytury podwyższane są procentowo – im niższe świadczenie, tym marniejsza podwyżka. Na takiej, tzw. procentowej waloryzacji, zyskują więc najbogatsi. A Donald Tusk chce, by więcej pieniędzy trafiało do tych, którzy ich bardziej potrzebują, czyli tych uboższych. – Chcemy zaproponować waloryzację kwotową, a nie procentową świadczeń emerytalnych, żeby przynajmniej lekko skorygować narastające różnice – tłumaczył premier Donald Tusk.
A to znaczy, że do każdego emeryta trafi dodatkowo jedna i ta sama kwota – 22 zł. Według planu rządu takie zasady podwyższania emerytur mają obowiązywać przez najbliższe trzy lata.
Wstępnie, nim jeszcze premier powiedział o nowym sposobie naliczania emerytur, rząd planował, że przyszłoroczna podwyżka wyniesie 2,46 proc. Przy najniższej emeryturze (obecnie to 616,72 zł) dałoby to prawie 14 zł podwyżki. A waloryzacja kwotowa, zaproponowana przez premiera, da ci i tak 22 zł. Zysk ewidentny. I nawet jeśli ktoś pobiera 2 tys. zł emerytury, to już nie dostanie dodatkowych 60 zł, tylko te stałe 22 zł.
A dlaczego akurat 22 zł? Pieniądze przeznaczone na podwyżki (w przyszłym roku zakłada się, że będzie to 3,34 mld zł) podzielone zostaną przez liczbę wszystkich emerytów i rencistów (9,9 mln osób) po równo.
– Taka podwyżka będzie sprawiedliwa. Dzięki niej osoby z najniższymi świadczeniami zrekompensujemy wzrost cen żywności czy lekarstw – mówi Janusz Piechociński (50 l.) z PSL, który do tego pomysłu zamierza przekonać partyjną koleżankę – minister pracy Jolantę Fedak (50 l.).
Kiedy nowa waloryzacja będzie obowiązywać? – Niebawem zostaną przedstawione szczegóły – mówi Michał Boni (56 l.), szef doradców premiera. Szczegóły mają być znane już jesienią.
.
Jak poinformował dziennik "Fakt" (z dnia 2 września 2010 r.), od 1 września 2010 r. obniżono progi dla dorabiających seniorów. Jeśli więc nie chcemy, by urzędnicy nie obcięli nam emerytury lub renty, musimy mniej zarabiać i to aż o 83 złote miesięcznie. Pracujący rencista lub osoba na wcześniejszej emeryturze będzie mógł dorobić najwyżej 2238,50 złotych brutto (wcześniej było to 2321,50 zł) nie narażając się ZUS. Jeśli przekroczy ten limit musi liczyć się z tym, że urzędnicy zmniejszą mu emeryturę lub rentę. Jeśli senior zarobi więcej niż 4157,30 zł brutto (do tej pory było to 4311,30 zł) ZUS całkowicie zawiesi mu wypłatę świadczenia. To oznacza, że nasze miesięczne pensje muszą zmniejszyć się aż o 83 złote.
Dlaczego obniżono limity? Zgodnie z przepisami pensja dorabiającego emeryta lub rencisty nie może przekroczyć 70 procent przeciętnej pensji. Tylko, że z powodu kryzysu, średnie płace zamiast rosnąć, spadają, więc automatycznie progi dla dorabiających seniorów są zmniejszane.
Obecnie, bez żadnych ograniczeń mogą dorabiać tylko osoby na „zwykłej” emeryturze (czyli kobiety, które ukończyły 60 lat i mężczyźni po ukończeniu 65 lat).
.
2) ORYGINALNA RZĄDOWA PROPOZYCJA PODWYŻKI EMERYTUR W 2011 R.
W dniu 27 sierpnia 2010 r. dziennik "Fakt" podał sensacyjną wiadomość o nowej propozycji rządu dotyczącej podwyżki emerytur, która miałaby wejść w życie w 2011 r.
Teraz emerytury podwyższane są procentowo – im niższe świadczenie, tym marniejsza podwyżka. Na takiej, tzw. procentowej waloryzacji, zyskują więc najbogatsi. A Donald Tusk chce, by więcej pieniędzy trafiało do tych, którzy ich bardziej potrzebują, czyli tych uboższych. – Chcemy zaproponować waloryzację kwotową, a nie procentową świadczeń emerytalnych, żeby przynajmniej lekko skorygować narastające różnice – tłumaczył premier Donald Tusk.
A to znaczy, że do każdego emeryta trafi dodatkowo jedna i ta sama kwota – 22 zł. Według planu rządu takie zasady podwyższania emerytur mają obowiązywać przez najbliższe trzy lata.
Wstępnie, nim jeszcze premier powiedział o nowym sposobie naliczania emerytur, rząd planował, że przyszłoroczna podwyżka wyniesie 2,46 proc. Przy najniższej emeryturze (obecnie to 616,72 zł) dałoby to prawie 14 zł podwyżki. A waloryzacja kwotowa, zaproponowana przez premiera, da ci i tak 22 zł. Zysk ewidentny. I nawet jeśli ktoś pobiera 2 tys. zł emerytury, to już nie dostanie dodatkowych 60 zł, tylko te stałe 22 zł.
A dlaczego akurat 22 zł? Pieniądze przeznaczone na podwyżki (w przyszłym roku zakłada się, że będzie to 3,34 mld zł) podzielone zostaną przez liczbę wszystkich emerytów i rencistów (9,9 mln osób) po równo.
– Taka podwyżka będzie sprawiedliwa. Dzięki niej osoby z najniższymi świadczeniami zrekompensujemy wzrost cen żywności czy lekarstw – mówi Janusz Piechociński (50 l.) z PSL, który do tego pomysłu zamierza przekonać partyjną koleżankę – minister pracy Jolantę Fedak (50 l.).
Kiedy nowa waloryzacja będzie obowiązywać? – Niebawem zostaną przedstawione szczegóły – mówi Michał Boni (56 l.), szef doradców premiera. Szczegóły mają być znane już jesienią.
.
Subskrybuj:
Posty (Atom)