wtorek, 16 lipca 2013

RELACJA z wycieczki w Bieszczady i do Lwowa

.
WTOREK, 9 LIPCA 2013 R.
Nasza wycieczka rozpoczęła się we wtorek, 9 lipca 2013 r. późnym wieczorem o godz. 22.00. Część osób wsiadła do autokaru w Kościerzynie, pozostali w W. Klińczu, a Barbara w Wielkim Podlesiu. Dwaj doświadczeni kierowcy - Mirosław i Marcin (firma GAZTUR) wieźli nas przez Zblewo, Skórcz, Warlubie Świecie, Łysomice, Włocławek, Łódź, Piotrków Trybunalski, Kielce, Opatów, Sandomierz, Nisko.

ŚRODA, 10 LIPCA 2013 R.
Na pierwsze zwiedzanie zatrzymaliśmy się w środę przed południem po 12 godzinach jazdy około 10.00 w Leżajsku. Znane powiatowe miasto Leżajsk znajduje się w północnej części województwa podkarpackiego w dolinie Sanu, na skraju dawnej Puszczy Sandomierskiej. Liczy ponad 14 tys. mieszkańców. (W latach 1975–1998 miasto administracyjnie należało do województwa rzeszowskiego.) Udaliśmy się do Bazyliki Zwiastowania NMP w Leżajsku, w której sprawują opiekę ojcowie bernardyni. Bazylika stanowi sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia. Przy świątyni istnieje również parafia. Mieliśmy szczęście, bo świątynia była otwarta i mogliśmy posłuchać organów. Organy znajdujące się w Bazylice Zwiastowania NMP oo. bernardynów w Leżajsku należą do najcenniejszych zabytków tego typu nie tylko w Polsce, lecz także w Europie. Zespół piszczałek w nawie głównej osiąga 15 metrów wysokości i 7,5 metra szerokości, a połączony z instrumentami w nawach bocznych tworzy jeden zespół organowy. Unikatową na skalę światową jest możliwość zagrania na instrumencie jednocześnie przez 3 organistów. Co roku w lipcu i sierpniu w bazylice oo. Bernardynów w Leżajsku odbywa się Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej.
Leżajsk to również marka polskiego piwa produkowanego w Browarze Leżajsk należącym do Grupy Żywiec. Przywilej warzenia piwa został nadany browarnikom leżajskim przez Zygmunta I Starego w 1525 r. Od tamtego czasu piwo w Leżajsku warzone jest niemal nieprzerwanie. W 1987 r. jedna z grup rockowych na festiwalu w Jarocinie wykonała utwór pod tytułem „Leżajski Full” śpiewając:
Najlepsze piwo to leżajski full
Gul gul gul – gul gul gul.
Takiego piwa nie pił nawet król
Gul gul gul – leżajski full.
Utwór ten oparty jest na melodii najpopularniejszej na świecie peruwiańskiej pieśni "El cóndor pasa". Ze względu na rygor czasowy piwem Leżajsk mogliśmy się delektować jednak dopiero następnego dnia w Solinie.

Tego samego dnia zwiedzaliśmy także Łańcut. Łańcut to miasto w woj. podkarpackim, na granicy Podgórza Rzeszowskiego i Pradoliny Podkarpackiej. Jest siedzibą władz powiatu i gminy. Łańcut należy do województwa podkarpackiego i leży 16 km na wschód od jego stolicy – Rzeszowa. Łańcut liczy 18 tys. mieszkańców. Pod kierunkiem znakomitej przewodnik dokładnie obejrzeliśmy wnętrza Zamku (Zamek Lubomirskich i Potockich) – dawną rezydencję magnacką w Łańcucie, która cudem ocalała w czasie wszystkich kataklizmów wojennych. Potoccy w czasie II wojny światowej nie byli prześladowani przez Niemców, a w zamku mieścił się sztab Wehrmachtu. Przed wkroczeniem Armii Czerwonej 1 sierpnia 1944 roku, Alfredowi Potockiemu udało się uciec na Zachód, bardzo wiele dóbr zamkowych (w 11 wagonach) za pozwoleniem Niemców wywieźć. W 1944 r. zarządca Zamku tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej umieścił na frontowej elewacji wielki napis "МУЗЕЙ ПОЛЬСКОГО НАРОДА”, co zdaniem przewodnik uratowało obiekt przed dewastacją czerwonoarmistów, którzy na rozkaz swego dowódcy w ogóle nie weszli na posesję.


Pierwotna rezydencja w postaci wieży obronnej znajdująca się na terenie istniejącego dziś założenia, zbudowana została prawdopodobnie przez ród Pileckich i jest datowana na 2 poł. XVI wieku. Zamek około 1610 roku został rozbudowany przez Stadnickich i jego plan przybrał kształt podkowy. W 1830 r. Łańcut stał się ordynacją z Alfredem Potockim jako pierwszym ordynatem. Po II wojnie światowej Zamek został przejęty przez władze Polski Ludowej i zamieniony w muzeum. Od 1960 r. nieprzerwanie do dziś, zawsze w maju, organizowana jest impreza, która nosiła pierwotnie nazwę Dni Muzyki Kameralnej. W 1981 roku przekształcono ją w Festiwal Muzyki, którego dyrektorem artystycznym został Bogusław Kaczyński. Festiwal jest jedną z najważniejszych imprez muzyki poważnej w kraju.
Na tle innych magnackich rezydencji w Polsce zamek w Łańcucie wyróżnia się – mimo strat – bogactwem zbiorów i zachowanymi założeniami parkowo-pałacowymi, a więc ogrodami, budynkami mieszkalnymi i służebno-gospodarczymi. Po wejściu do zamku przeszliśmy do Wielkiej Sieni, której układ zachował się aż z XVII wieku. Jest tam jeden filar i 4 przęsła sklepienia. Na sklepieniu znajdują się 3 herby rodzin spokrewnionych z Lubomirskimi (Czartoryskich, Sanguszków i Radziwiłłów) oraz herb samych Lubomirskich.
Najważniejsze sale zamku w Łańcucie, które zwiedziliśmy to:
Sala Balowa
Jadalnia Wielka
Sala Kolumnowa
Teatr Dworski
Galeria Rzeźb

Oryginalne jest ich wyposażenie, w tym znakomita kolekcja pojazdów konnych wraz z akcesoriami. Do najcenniejszych dzieł sztuki należą m.in. autoportret Sofonisby Anguissoli z 1556 r. i rzeźba dłuta Antonia Canovy przedstawiająca Henryka Lubomirskiego jako Amora. W Łańcucie znajduje się obecnie również największy w Polsce i najlepiej zachowany przykład biblioteki magnackiej (liczącej 22 tys. woluminów).
Wokół zamku znajduje się park o charakterze angielskiego parku krajobrazowego. Obecny jego kształt w znacznym stopniu powstał pod koniec XVIII i na początku XIX wieku kiedy należał on do Stanisława i Izabeli Lubomirskich. Księżna marszałkowa Izabela Lubomirska z zamiłowaniem dbała o sukcesywne powiększanie i ulepszanie zamkowych ogrodów, zamkowej Oranżerii oraz parku. Park ma obszar 36 ha i dzieli się na: park wewnętrzny w obrębie fosy i park zewnętrzny poza fosą na wschód od zamku. W skład parku wewnętrznego wchodzą Ogród Włoski, Ogród Różany oraz Ogród Bylinowy; znajduje się w nim również glorieta (ok. 1800).
Spacerowaliśmy na terenie parku, gdzie znajduje się szereg obiektów zabytkowych: Oranżeria (1802), Zameczek Romantyczny (1800), ujeżdżalnia (1830), stajnie (1898), wozownia (1902), szkoła muzyczna (dawniej dom ogrodników), Storczykarnia (1904/2008), oraz kort tenisowy. W obrębie parku znajduje się także niewielkie jezioro.
W przeszłości Zamek w Łańcucie był otoczony fortyfikacjami, które były na tyle potężne, że w 1655 r. Szwedzi nawet nie próbowali szturmu i po odmowie kapitulacji przez komendanta Adama Dzierżaka wycofali się spod zamku. W 1657 r. twierdza obroniła się także przed siedmiogrodzkimi wojskami Rakoczego.
Zamek stanowi wyjątkową perłę wśród najcenniejszych polskich zabytków tzw. klasy zerowej. Opuszczaliśmy Łańcut będąc pod głębokim wrażeniem oszałamiającego piękna i nieprzeciętnej wartości skarbów Zamku największych polskich magnatów.

Około godz. 19.00 po pokonaniu trasy liczącej około 900 km dotarliśmy do celu naszej wędrówki, czyli do Soliny, gdzie zakwaterowaliśmy się w gościnnym Domu Wypoczynkowym "Halicz" z uprzejmym i kompetentnym personelem i bezpłatnym dostępem do Internetu.
Solina to wieś położona w woj. podkarpackim, w powiecie leskim, w gminie Solina. W latach 1975−1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa krośnieńskiego. Liczy około 200 mieszkańców. W pobliżu wsi znajduje się Jezioro Solińskie powstałe w 1968 r. poprzez spiętrzenie wód rzek San i Solinka. Przed powstaniem zapory i elektrowni wieś znajdowała się w miejscu obecnego dna zbiornika. W ośrodku w Solinie zatrzymaliśmy się na cztery noclegi.
Smaczne śniadania i obiadokolacje jedliśmy w restauracji "Kaskada" w pobliżu D.W. "Halicz" z miłą i profesjonalną obsługą. Solina (zaplanowana przez E. Brzezińską) okazała się optymalną bazą wypadową w Bieszczady i na Ukrainę, bo wszędzie było blisko.
Wieczorem po obiadokolacji spotkaliśmy się całą grupą przy biesiadzie na świeżym powietrzu, gdzie zagrali nam "Dwa Asy" (Andrzej i Stanisław), co zmobilizowało nas do wspólnych śpiewów, a nawet pląsów. Nasz tenor Jan Wencki całkiem nieoczekiwanie dokonał wręczenia cennego upominku (nowoczesne urządzenie elektroniczne najnowszej generacji) E. Brzezińskiej za zorganizowanie pięciodniowej wycieczki

CZWARTEK, 11 LIPCA 2013 R.
Zdzisław Brzeziński wcześniej przypomniał, że właśnie przypada 70 rocznica rzezi wołyńskiej (11 lipca 1943 r. Ukraińska Powstańcza Armia przystąpiła do realizacji planowanej od kilku miesięcy akcji skierowanej przeciwko Polakom. W ciągu jednej nocy Ukraińcy równocześnie zaatakowali 5 tys. miejscowości, w wyniku czego wymordowano ponad 100 tys. Polaków przy całkowicie biernym zachowaniu garnizonów niemieckich).

Pod kierunkiem znakomitej przewodnik Barbary Antosz-Hańczyk (geograf i przyrodnik) udaliśmy się autokarem na szlak Obwodnicy Bieszczadzkiej.
Pierwszą interesującą miejscowością blisko Soliny był Myczków. Przewodnik zwróciła nasza uwagę na ewenement: dwie czynne świątynie zbudowane tuż obok siebie. Jedna to rzymskokatolicki kościół parafialny pw. Matki Boskiej Nieustającej Pomocy w dawna cerkiew greckokatolicka (1899). Druga - kościół obrządku łacińskiego pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa (1901). Co ciekawe, obie świątynie zostały zbudowane przez tego samego fundatora Jana Nepomucena Zatorskiego, właściciela tutejszego majątku.

Przejeżdżaliśmy m.in. przez Hoczew, w powiecie leskim, w gminie Lesko, nad rzeką San - wieś liczącą 700 mieszkańców. W Hoczwi w 1770 r. urodził się Jacek hrabia Fredro, ojciec Aleksandra Fredry.
Nieco dalej mijaliśmy Nowosiółki (350 mieszkańców) nad rzeką Hoczewką (dopływem Sanu). Dziedzicem Nowosiółek był również Jacek Fredro. Przewodnik opowiedziała nam ciekawą historię o budowie katolickiej świątyni w epoce komunistycznego ateizmu. W latach siedemdziesiątych wierni z Nowosiółek bezskutecznie starali się o zgodę na budowę kościoła. Zdecydowano się budować bez zezwolenia. Na parceli przeznaczonej na kościół zasiano kukurydzę, a gdy urosła, pod jej osłoną, w odległości ok. 30 m od szosy wykonano potajemnie fundamenty. Wszystkie elementy drewnianej świątyni były zawczasu przygotowane. W sobotę, 2 sierpnia 1975 r. "koło godz. 22 zaczęły nadciągać grupy ludzi z całej parafii, około północy było ich ponad pół tysiąca. Noc była wyjątkowo ciemna i mglista. Tempo pracy zadziwiające, budowla rosła w oczach. Oświetlenie dla pracujących stanowiły kieszonkowe latarki elektryczne. Gdy ukazywały się w oddali światła samochodów, zawiadamiały o tym czujki obserwatorów i lampki gasły. Dzięki czujności budowy nie zauważył milicjant patrolujący w nocy dwukrotnie ten odcinek drogi. O godz. 7.00 rano praca była z grubsza zakończona. Do godz. 11.00 szklono okna i dokonywano poprawek. Około godz. 9.00 przyjechała milicja z Leska i Baligrodu, nakazując ludziom zaprzestać pracy, ale nikt jej nie słuchał. O godz. 11.00 ks. J. Jakubowski wśród ogólnego wzruszenia wszystkich licznie zebranych parafian odprawił w nowo zbudowanym kościele pierwszą mszę św.

Potem mieliśmy postój się w Baligrodzie, wsi liczącej około 1500 mieszkańców. Zwiedziliśmy cmentarz wojskowy. W czasie II wojny światowej Niemcy dokonali zagłady miejscowych Żydów, mordując aż 880 osób. Tuż po wojnie (w 1944 r. i później) Baligród doznał poważnych strat ludnościowych z rąk oddziałów UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii). W pobliżu, przy drodze do Cisnej, pod Jabłonkami 28 marca 1947 r. zginął generał Karol Świerczewski - Walter (1897-1947). Na rynku widzieliśmy czołg typu T-34, który nie ma nic wspólnego z Bieszczadami, ale zastąpił umieszczony tu wcześniej czołg T-70 biorący udział w walkach z UPA. Baligrodzki T-70 był ostatnim zachowanym czołgiem tego typu w Polsce. W 1975 r. został przetransportowany do Poznania, gdzie po wyremontowaniu przekazano go do Muzeum Broni Pancernej Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych.
Kolejnym przystankiem były Jabłonki leżące nad rzeką Jabłonką, liczące zaledwie 100 mieszkańców. Tutaj zginął w zasadzce UPA wiceminister obrony narodowej, gen. Karol Świerczewski, jadący na inspekcję garnizonu w Cisnej. Obejrzeliśmy (wybudowany w 1962 r.) monumentalny pomnik generała. Jego otoczenie urządzono jak park (obecnie w zaniedbaniu - sic transit gloria mundi). Doskonale pamiętamy z lat PRL-u tę idealizowaną postać "człowieka, który się kulom nie kłaniał", wykreowanego na bohatera narodowego. Teraz wiemy, że był wyjątkowo nieudolnym dowódcą nadużywającym alkoholu. Realizował ściśle stalinowskie wytyczne polityczne, m.in. odmawiając prawa łaski żołnierzom AK skazanym na śmierć. Mimo że afiszował się ateizmem, władze zorganizowały mu katolicki pogrzeb. Został pochowany 1 kwietnia 1947 r. na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach z udziałem władz partyjnych, państwowych i kościelnych.
Na stacji Majdan z autokaru przesiedliśmy się do Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej. Podróżowaliśmy aż 28 km koleją wąskotorową podziwiając zapierające dech w piersiach krajobrazy Bieszczad z barwnymi kobiercami kwiatów pokrywającymi śródleśne polany i wysokie połoniny. Dojechaliśmy aż do samej granicy polsko-słowackiej. Tam wyszliśmy na chwilę z wagoniku kolejki i spacerowaliśmy przez kilka minut po terytorium Słowacji.
Potem wróciliśmy kolejką do Cisnej, liczącej około 500 mieszkańców, a ponieważ akurat zaczęło przelotnie padać więc zaśpiewaliśmy znany przebój Krystyny Prońko (ur. 1947 r.) "Deszcz w Cisnej". W 1790 r. Cisnę odziedziczył Jacek Fredro – ojciec Aleksandra, który w 1810 wykorzystując tutejsze złoża rudy żelaza założył hutę, produkującą narzędzia rolnicze, garnki i piece. Aleksander Fredro (1793-1876) opisał Cisną w pamiętniku "Trzy po trzy".
W czasie I wojny światowej wielokrotnie toczyły się tu bitwy. Od jesieni 1914 do wiosny 1915 r., w czasie walk toczących się w Karpatach, Cisna była trzykrotnie na linii frontu. W 1946 r. wieś bardzo ucierpiała z rąk ukraińskich upowców (upowcy bestialsko mordowali Polaków masakrując ciała, obdzierając żywcem ze skóry, obcinając języki, uszy, genitalia, następnie wrzucając w ogień).

W Cisnej wstąpiliśmy na piwo do baru "Siekierezada" - najbardziej znanej knajpy w Bieszczadach, z oryginalnym wystrojem, galeriami rzeźb i obrazów oraz portretami słynnych zakapiorów.



Z Cisnej pojechaliśmy autokarem droga nr 897 w kierunku wschodnim. Potem poszliśmy spacerem do Bacówki PTTK "Pod Małą Rawką". Bacówka znajduje się na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego - 930 m n.p.m. (przy zielonym szlaku z przeł. Wyżniańskiej na Małą i Wielką Rawkę), 900 m od drogi łączącej Ustrzyki Górne i Wetlinę, pomiędzy Połoniną Caryńską a pasmem granicznym i górą Kremenaros - trójstykiem granic Polski, Ukrainy i Słowacji, ale tam ze względu na znaczną odległość nie poszliśmy, tym bardziej, że na niebie zbierały się ołowiane chmury i wróciliśmy do autokaru.



Przejeżdżaliśmy przez Ustrzyki Górne, wieś liczącą tylko ponad 100 mieszkańców, położoną nad potokiem Wołosatym. Ustrzyki Górne zostały całkowicie zniszczone w latach 1945-1947 na skutek działań NKWD, wojska radzieckiego i sotni Bira.
Później zatrzymaliśmy się we wsi Czarna Górna przy drogach wojewódzkich nr 894 i 896, liczącej 900 mieszkańców. Miejscowość leży na zbiegu małej i dużej pętli bieszczadzkiej, we wschodnim miejscu ich połączenia. W latach 1939-1941-na mocy paktu Związku Radzieckiego z hitlerowskimi Niemcami, oraz 1944-1951 wieś należała do ZSRR, znalazła się w Polsce w ramach umowy o zamianie granic. Zwiedziliśmy byłą cerkiew greckokatolicką pw. św. Dymitra Męczennika wzniesioną w 1834 r., obecnie kościół parafialny rzym.-kat. pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Świątynia jest jednym z nielicznych już reprezentantów nurtu klasycyzującego w drewnianej architekturze cerkiewnej. Naszą szczególną uwagę zwrócił kompletny oryginalny ikonostas (bez carskich wrót, które znajdują się w Muzeum w Sanoku). Chyba w żadnej katolickiej świątyni nie ma ikonostasu. Obecnie doskonale widoczny ikonostas znajduje się na tylnej ścianie nawy głównej za ołtarzem.
Przewodnik opowiedziała nam o Umowie o zmianie granic z 15 lutego 1951 - największej w historii powojennej Polski i jednej z największych w historii powojennej Europy korekcie granicznej. Dotyczyła wymiany terenów o powierzchni 480 km² (obszar powierzchniowo zbliżony do Warszawy). Powodem wymiany były złoża węgla na Sokalszczyźnie i połączenie kolejowe Rawa Ruska-Sokal, za co Polsce przekazano tereny o ubogich glebach i z wyeksploatowanymi złożami ropy. Ludność z żyznych okolic Sokala została pod koniec 1951 r. przesiedlona w Bieszczady.

Potem mijaliśmy Ustrzyki Dolne, siedzibę powiatu bieszczadzkiego. To liczące obecnie ok. 10 tys. mieszkańców malownicze miasteczko miało bolesną przeszłość. W czasie II wojny światowej zmieniali się okupanci. We wrześniu 1939 r. do miasta wkroczyły najpierw wojska niemieckie, wkrótce potem Armia Czerwona. W 1941 r. Ustrzyki D. zostały zajęte przez oddziały słowackie. Od 1944 r. miasteczko należało do radzieckiej Ukrainy, czyli do Związku Radzieckiego. W 1951 r. wróciło do Polski w ramach umowy o korekcie granic w zamian za obfitujący w złoża węgla rejon Sokala. W Ustrzykach Dolnych rozpoczął się na początku 1981 r. strajk rolników trwający przez 50 dni zakończony słynnymi Porozumieniami Rzeszowsko-Ustrzyckimi zwanymi Konstytucją Polskiej Wsi. Owocem Porozumień była m.in. rejestracja NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Nastąpiła ona w maju 1981 r.
Po aktywnym pierwszym dniu zwiedzania Bieszczadów wróciliśmy do Soliny.

[Wielka (duża) pętla bieszczadzka: Lesko – Hoczew – Baligród – Cisna, Cisna – Wetlina – Ustrzyki Górne (z odgałęzieniem do Wołosatego), Ustrzyki Górne – Smolnik – Czarna – Ustrzyki Dolne, Ustrzyki Dolne – Lesko]

PIĄTEK, 12 LIPCA 2013 R. Ukraina - LWÓW
Zrealizowaliśmy wyjazd do Lwowa. Towarzyszyła nam Katarzyna Antosz-Ulan (mgr filologii słowiańskiej UJ), siostra Barbary, posiadająca uprawnienia do obsługi wycieczek w języku czeskim, niemieckim i ukraińskim. W odróżnieniu od wycieczki w 2007 r. (sześć lat temu) z powodu bardzo kiepskiej nawierzchni drogi zrezygnowaliśmy z przejścia granicznego w Krościenku i wybraliśmy Medykę niedaleko Przemyśla, skąd do centrum Lwowa jest tylko 80 km, a trasa z okazji Euro 2012 została przez Ukraińców starannie wyremontowana. Wyruszyliśmy punktualnie o godz. 5.00 rano. W Medyce na przejściu granicznym polsko-ukraińskim (to również granica Unii Europejskiej) znaleźliśmy się już przed godz. 7.00. Odprawa zarówno polska jak i ukraińska polegała na kontroli paszportów. Jednak służby ukraińskie sprawdzały nasze dokumenty bardzo dokładnie, co potwierdzały pieczątkami, podobnymi do tych z czasów komuny. Dzięki naszej wspaniałej i doświadczonej przewodnik, jej czarującemu uśmiechowi oraz umiejętnościom dyplomatycznym odprawa trwała tylko półtora godziny (w drodze powrotnej zaledwie pół godziny). Lwów (757 tys. mieszkańców) od 1991 r. wchodzi w skład niepodległej Ukrainy. Władze polskie nigdy oficjalnie nie zaakceptowały Lwowa jako miasta ukraińskiego. Dla wielu Polaków, miasto to jest jednym z najważniejszych ośrodków polskości. Przez kilka stuleci należało do Polski. Ostatecznie utraciliśmy to niezwykłe miasto w 1944 r. (wtedy zostało wcielone do ZSRR, a większość ludności polskiej wysiedlono). W 2006 r. świętowano 750-lecie powstania miasta. Mimo straszliwej dewastacji dokonanej w latach reżimu sowieckiego zachowało się sporo bezcennych zabytków i śladów polskości. W 1998 r. lwowskie Stare Miasto zostało zapisane na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Zwiedzanie Lwowa rozpoczęliśmy od cerkwi katedralnej (soboru) św. Jura (=św. Jerzego) archidiecezji lwowskiej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Kościół ten uznaje zwierzchnictwo Watykanu. Podziwialiśmy kunszt, którym odznaczają się rzeźby zdobiące fasadę: kamienne wazy, figury świętych Atanazego i Leona (Patriarchy i Papieża, symbolizujące jedność Kościoła). Wewnątrz na filarze, po lewej stronie ikonostasu wisi cudowna XVII-wieczna ikona Matki Boskiej Trembowelskiej (uratowana przed Turkami przez biskupa Józefa Szumlańskiego i przywieziona do Lwowa w 1673 r.). W kryptach świątyni pochowani są metropolici greckokatoliccy, m.in. Andrzej Szeptycki, Josyf Slipyj, i Myrosław Lubacziwśkyj. Naprzeciw świątyni stoi niewielki, również rokokowy, pałac arcybiskupów greckokatolickich i dzwonnica. Całość stanowi niezwykle malowniczy, widoczny z daleka zespół architektoniczny. W 2001 r. w murach soboru gościł papież Jan Paweł II, który w czasie swej wizyty we Lwowie rezydował w pałacu metropolitów naprzeciwko katedry, będąc gościem metropolity Lubomyra Huzara. W 1998 r. sobór św. Jura razem ze Starym Miastem, Wysokim Zamkiem i Podzamczem został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Następnie udaliśmy się na Cmentarz Łyczakowski i Orląt Lwowskich - najbardziej znany cmentarz Lwowa i jeden z najpiękniejszych polskich cmentarzy, położony we wschodniej części miasta na malowniczych wzgórzach wśród pięknego, specjalnie zaprojektowanego, starego drzewostanu tworzącego szereg alei. Został założony w 1786 r. Jest jedną z najstarszych nekropolii istniejących w Europie. Zdaniem przewodnik od początku pochowano tu milion osób.

Miejsce wiecznego spoczynku wielu wybitnych, zasłużonych dla Polski ludzi kultury, nauki, polityki. Z głębokim skupieniem chodziliśmy po ścieżkach Cmentarza, zatrzymując się w zadumie koło licznych grobowców naszych wielkich rodaków, m.in. poety Seweryna Goszczyńskiego, pułkownika Juliana Konstantego Ordona, autora "Katechizmu Polskiego Dziecka" - Władysława Bełzy, pisarza i historyka Karola Szajnochy, malarza Artura Grottgera, pisarki Gabrieli Zapolskiej, twórcy spółdzielczych kas oszczędnościowych Franciszka Stefczyka.


Przy pomniku poetki Marii Konopnickiej pod kierunkiem naszego tenora Jana Wenckiego odśpiewaliśmy jej słynny utwór „Rotę”, nie wstydząc się łez wzruszenia.

Od wiosny 1919 r. w części cmentarza od strony Pohulanki utworzono Cmentarz Obrońców Lwowa dla poległych w wojnach z Ukraińcami i bolszewikami w latach 1918-1920. Często nazywany jest Cmentarzem Orląt, gdyż spośród pochowanych tam prawie 3000 żołnierzy, większość stanowili młodzi chłopcy, Orlęta lwowskie. Najmłodszy obrońca to Jaś Kukawski, który miał zaledwie 9 lat. Jego karabin był większy od niego. Cmentarz Orląt nazywany był przez Polaków miejscem świętym.



Zwłoki jednego, wybranego losowo nieznanego żołnierza poległego w obronie Lwowa ekshumowano w 1925 r. w celu złożenia w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Po zajęciu Lwowa przez wojska radzieckie cmentarz był regularnie grabiony i niszczony. Ostatecznej dewastacji dokonano w latach siedemdziesiątych. W sierpniu 1971 r. przy pomocy czołgów i maszyn budowlanych zniszczono kolumnadę. W 1989 r. cmentarz zaczęli odnawiać pracownicy polskiej firmy Energopol, którzy w sposób półlegalny zabezpieczyli i częściowo odrestaurowali Cmentarz Obrońców Lwowa.


Jednak z powodu m.in. sprzeciwu rady miejskiej Lwowa dopiero 24 czerwca 2005 r. z udziałem prezydentów Rzeczypospolitej Polskiej - Aleksandra Kwaśniewskiego i Republiki Ukrainy - Wiktora Juszczenki oraz zwierzchników dwóch katolickich obrządków Lwowa: łacińskiego - kardynała Mariana Jaworskiego i greckokatolickiego - kardynała Lubomyra Huzara odbyło się uroczyste otwarcie odbudowanego cmentarza.

Po obiedzie restauracji "Nostalgia" (znajdująca się przy ulicy Serbskiej 6, praktycznie 50 kroków od ratusza.) zachwycaliśmy się Starym Miastem i Rynkiem - centralnym placem Lwowa. Dookoła Rynku wznoszą się 44 kamienice prezentujące wszystkie style od renesansu po modernizm. Wśród nich szczególną uwagę zwróciliśmy na renesansową Kamienicę Królewską zbudowaną w 1580 r., będącą później w posiadaniu króla Jana III Sobieskiego, który przebudował ją na pałacową rezydencję z okazałymi komnatami i salą audiencjonalną. (Pomnik króla po II wojnie światowej przeniesiono ze Lwowa do Gdańska. Przy okazji warto dodać, że do Polski przewieziono również inne obiekty, m.in. pomnik Aleksandra Fredry do Wrocławia). Kamienica nr 9 to były Pałac Arcybiskupi. Gościli w nim m.in. Władysław II Jagiełło z Jadwigą, Na I piętrze tej kamienicy 10 listopada 1673 r. zmarł król Michał Korybut Wiśniowiecki. W kamienicy nr 36 mieszkał w książę Józef Poniatowski, gdy był oficerem austriackim.

Doznane wrażenia na Starym Mieście, zostały jeszcze pogłębione, gdy ujrzeliśmy majestatyczny pomnik Adama Mickiewicza. Spośród wielu pomników naszego wieszcza wystawionych kiedykolwiek przez Polaków, chyba najciekawszy i najbardziej udany jest monument stojący do dzisiaj właśnie we Lwowie. Jego kompozycja jest podobna do warszawskiego pomnika króla Zygmunta III Wazy. Uroczystość odsłonięcia nastąpiła 30 października 1904 r. Kolumna ma 21 m wysokości, figura poety 3,30 m, (sama kolumna z napisem ADAM MICKIEWICZ waży 16 ton). Płomień znicza wieńczącego monument jest pozłocony, front pomnika zwrócony w najbardziej ruchliwą stronę pl. Mariackiego, w kierunku hotelu Europejskiego. Cieszy nas fakt, że mimo wielu burz i wojen, które przetoczyły się przez Lwów od 1904 r. pomnik największego polskiego poety dotrwał nietknięty do naszych czasów. Pod kolumną Mickiewicza wielokrotnie odbywały się różne uroczystości i wiece. Szanowany przez nas Kaszubów, generał Haller podczas swojej wizyty we Lwowie również przybył tutaj złożyć hołd poecie.
W czasie wolnym niektórzy z nas w aptece „Pod srebrnym Orłem” przy ul. Krakowskiej 26 kupili balsam vigor, oryginalny leczniczy ekstrakt 9 ziół zawierający 38% spirytusu medycznego.
[We wrześniu 2007 r. na ulicach Lwowa nie można było nie zauważyć bardzo intensywnej kampanii przed mającymi odbyć się 30 września wyborami parlamentarnymi na Ukrainie. Najbardziej rzucały się nam wtedy w oczy olbrzymie billboardy pięknej Julii Tymoszenko (ur. 1960 r.). Nikt nie przypuszczał, że w 2012 r. była pani premier zostanie skazana na siedem lat więzienia (Sic transit gloria mundi!).]

Blisko pomnika naszego wieszcza jest usytuowana Bazylika Archikatedralna pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zwana Katedrą Łacińską– jeden z najstarszych kościołów Lwowa, trójnawowy gmach w stylu gotyckim o długości 67 m i szerokości 23 m zbudowany na przełomie XIV i XV w., siedziba lwowskich arcybiskupów obrządku łacińskiego. 1 kwietnia 1656 r. w tej katedrze, przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej złożył Śluby Lwowskie król Jan Kazimierz. W 1910 r. katedra otrzymała z rąk papieża Piusa X tytuł Bazyliki mniejszej. Niektóre witraże projektowali artyści tej miary co Józef Mehoffer (Śluby Jana Kazimierza) i Jan Matejko (Święci Patronowie Polski). Wśród kilku kaplic w katedrze zwróciliśmy uwagę m.in. na kaplicę Matki Boskiej Częstochowskiej. Na zewnętrznej ścianie katedry wmurowane są dwie tablice pamiątkowe: jedna poświęcona Tadeuszowi Kościuszce w 100-lecie jego śmierci, zaś druga – papieżowi Janowi Pawłowi II, który odwiedził Lwów w 2001 r. Z dziejami katedry w najnowszej historii związana jest postać niezwykłego kapłana Władysława Kiernickiego (franciszkanina, Ojca Rafała, 1912 - 1995). W latach 1948 - 1995 – pracował jako proboszcz katedry lwowskiej w całym okresie powojennym, w dużej mierze sam, gdyż nie było innych księży. Mimo stalinowskich represji wspomagał potajemnie wiernych i kapłanów obrządku greckokatolickiego, zdelegalizowanego w 1947 r. W latach 60. pozbawiono go możliwości sprawowania posługi duszpasterskiej, więc pracował jako stróż w Parku Stryjskim, pełnił dyżury w przychodni przeciwgruźliczej, w innych instytucjach. Heroicznie, chociaż konspiracyjnie sprawował cały czas swoją posługę kapłańską - nie zważając na zakaz spowiadał wiernych w bocznych kaplicach katedry lwowskiej lub odprawiał msze św. przy zamkniętych drzwiach w drugim czynnym lwowskim kościele - św. Antoniego. Jest pochowany w podziemiach katedry lwowskiej. Tuż obok katedry znajduje się Kaplica Boimów (Kaplica Ogrójcowa; - manierystyczna grobowa kaplica lwowskiej rodziny kupieckiej Boimów (pochodzącej z Węgier) z 1617 r. Ściana zewnętrzna kaplicy pokryta jest bogatą płaskorzeźbą kamienną, wewnętrzna - płaskorzeźbą kamienną i alabastrową.

Miasto Lwów przed wojną jako jedyne w Europie było metropolią trzech obrządków: rzymsko-katolickiego, grecko-katolickiego i ormiańskiego. [Arcybiskupstwo ormiańskie było do 1945 r. jednym z trzech katolickich arcybiskupstw z siedzibą we Lwowie.] Zwiedziliśmy świątynię ormiańską pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, która do 1945 r. była katedrą katolicką obrządku ormiańskiego a metropolitą Józef Teofil Teodorowicz (1864-1938). Po II wojnie światowej władze ZSRR zlikwidowały struktury Kościoła ormiańskokatolickiego. W 1946 r. katedrę zamknięto i przekazano jako magazyn Lwowskiej Galerii Obrazów, a później Ukraińskiemu Muzeum Narodowemu. Funkcję tę katedra pełniła do r. 2000. Obecnie odrodzona świątynia podlega jednak (od 1997 r.) Apostolskiemu Kościołowi Ormiańskiemu, tzn. już nie jest katedrą katolicką. Duchowny z którym rozmawialiśmy ukończył studia teologiczne w Eczmiadzynie w Armenii.
[Piszący te słowa miał szczęście zwiedzić w 1981 r. Eczmiadzyn (obecnie Wagharszapat) wraz z zabytkowym zespołem katedralnym, który jest najstarszym kościołem Armenii i całego byłego ZSRR (zbudowanym w 301 r.) oraz siedzibą najwyższego patriarchy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, noszącego tytuł Katolikosa Wszystkich Ormian. Kompleks katedralny w Eczmiadzynie jest świętością narodową Ormian i zabytkiem wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W eczmiadzyńskiej katedrze są przechowywane zabytkowe iluminowane rękopisy, ikony, rzeźby, krucyfiksy. Nad głównym wejściem wisi włócznia (Geghard), którą przebito bok Chrystusa na krzyżu.]

Po zwiedzeniu katedry ormiańskiej udaliśmy się do Teatru Wielkiego Opery i Baletu, aby obejrzeć wspaniałe wnętrze tego obiektu, jedno z największych atrakcji turystycznych. Projekt teatru wykonał prof. Zygmunt Gorgolewski, który osobiście kierował budową. Uroczyste otwarcie odbyło się w 1900 r. w obecności m.in. gości honorowych - Henryka Sienkiewicza, Ignacego Paderewskiego, Henryka Siemiradzkiego. Poświęcenia gmachu dokonał lwowski arcybiskup katolicki obrządku ormiańskiego Izaak Mikołaj Isakowicz (1824-1901). Podziwialiśmy nie tylko dzieło sztuki architektonicznej, ale także rzeźby i malarstwo. Widownia mieści 1200 osób. Przewodniczka zwróciła naszą uwagę na dwie reprezentacyjne loże prosceniowe pierwszego piętra: cesarską i marszałkowską, z salonami i odrębnymi toaletami (do loży cesarskiej prowadziło osobne wejście). Główna kurtyna jest arcydziełem artysty-malarza Henryka Siemiradzkiego, ale tej nie mogliśmy zobaczyć.
Kiedy wróciliśmy do autokaru zastaliśmy na naszych miejscach zamówione wcześniej u zaprzyjaźnionego lwowianina zestawy alkoholowe. Po uregulowaniu należności ruszyliśmy w drogę powrotną. Dzięki czarodziejskim umiejętnościom przewodniczki Katarzyny w rekordowo krótkim czasie przekroczyliśmy granicę polsko-ukraińską. Szczęśliwie już o godz. 21.00 dotarliśmy na nocleg do Soliny.

SOBOTA, 13 LIPCA 2013 R.
Najpierw z przewodniczką Barbarą zwiedziliśmy zaporę na Solinie. Na miejsce wzniesienia zapory wybrano przewężenie doliny poniżej ujścia Solinki do Sanu, koło wsi Solina. Budowę zapory rozpoczęto w 1960 r. Główne prace ziemne i roboty fundamentowe zakończono w 1964 r. W lipcu tegoż roku rozpoczęto wznoszenie korpusu tamy. Podstawowe prace betoniarskie przy zaporze zamknięto pod koniec lutego 1968 r. W międzyczasie trwała budowa budynku elektrowni i montaż urządzeń hydroenergetycznych. Wstępny rozruch pierwszej turbiny odbył się 9 marca 1968 r., a 20 lipca tegoż roku (w przeddzień święta 22 lipca) oddano zaporę do eksploatacji. Przy budowie zapory, która trwała blisko 9 lat, pracowało ponad 2000 ludzi. Pozostałości dawnej wsi Solina znajdują się obecnie na dnie obecnego zbiornika. Zapora w Solinie, która ma 81,8 m wysokości i 664 m długości, jest najwyższa w Polsce. Zbiornik ma powierzchnię ok. 22 km² i największą w Polsce pojemność (472 mln m³). Jezioro ma bardzo rozwiniętą linię brzegową (ok. 166 km przy średnim stanie wody z lustrem na poziomie 420 m n.p.m.), z licznie występującymi zatoczkami – ujściami strumieni. Maksymalna głębokość zbiornika to 60 m przy zaporze. Poniżej zapory znajduje się elektrownia wodna o mocy 200 MW.
Potem udaliśmy się do Polańczyka (siedziba władz gminy Solina; ponad 800 mieszkańców), który słynie z lecznictwa uzdrowiskowego (status uzdrowiska posiada od 1999 r.). Jest tu łącznie ponad 1200 miejsc dla kuracjuszy. W odwiertach występują wody wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowo-bromkowe i jodkowe. Polańczyk ma także bogatą bazę leczniczą. Leczy się tutaj m.in. choroby układu oddechowego i moczowego oraz choroby kobiece.
Następnie zwiedziliśmy Cerkiew św. Męczennicy Paraskewii w Polańczyku
obecnie kościół Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski - jednocześnie kościół parafialny - Sanktuarium Matki Bożej Pięknej Miłości
. Na ołtarzu głównym znajduje się oryginał cudownego obrazu Matki Boskiej Łopieńskiej (przeniesiony z Łopienki).

Wielką przyjemność (mimo deszczu, bo chroniło nas zadaszenie) sprawił nam godzinny rejs stateczkiem po Jeziorze Solińskim.


Z entuzjazmem i radością śpiewaliśmy przebój naszej młodości "Zielone wzgórza nad Soliną"
- Zielone wzgórza nad Soliną
- i zapomniany ścieżek ślad
- Flotylle chmur z nad lasów płyną,
- wędrowne ptaki goni wiatr
A dalej widzisz już horyzont,
do nas z odległych wraca stron
I to już wieczór nad Soliną
i cisza, która zna mój dom
- Nad rzeką noc, w uliczce snu
- liczy ogniki gwiazd
- Uśmiechnij się, na pewno tu
- wrócisz niejeden raz
Zielone wzgórza nad Soliną
okrywa szarym płaszczem mrok
Nie żegnaj się, choć lato minie
spotkamy się tu znów za rok

Kolejnym przystankiem była Średnia Wieś, duża wieś rolnicza w Bieszczadach nad Sanem, położona na wysokości 360 m n.p.m. Zobaczyliśmy tam zabytkowy drewniany kościółek. Średnia Wieś znana jest z tego, że tu pomieszkiwała przez wiele lat Ewa Henrietta Ankwicz, jedna z miłości Mickiewicza. To ona była pierwowzorem dwóch postaci kobiecych: Ewy z IV części "Dziadów" i Ewy Horeszkówny z "Pana Tadeusza". Ponoć nieszczęśliwy romans pomiędzy Ewą, a Jackiem Soplicą i owa czarna polewka to opis w jaki sposób został potraktowany poeta przez rodzinę Ankwiczów. Na pewno ojciec Henrietty Ewy stwierdził iż wolałby śmierć córki niż jej pohańbienie poprzez przez małżeństwo z poetą. O swej miłości pisał Adam Mickiewicz w wierszu "Do mego Cicerone w Rzymie" (1830 r.).
O Hoczwi wspominaliśmy w notce czwartkowej. Tym razem zatrzymaliśmy się tam na dłużej u Zdzisława Pękalskiego (ur. 1940 r.) – znanego bieszczadzkiego malarza, rzeźbiarza, poety, aktora i artysty. Artysta opowiedział m.in. jak cudem ocalał z pogromu UPA. Po akcji "Wisła" Bieszczady były zupełnie wyludnione, zabudowania opustoszałe i zarośnięte zielskiem oraz chwastami w których roiło się od żmij. On sam przez pewien czas zajmował się sprzedażą tych jadowitych gadów (wężów), bo wówczas to był dochodowy interes.

Uherce Mineralne (1400 mieszkańców) przez które potem przejeżdżaliśmy jest znana m.in. z łagodnego więzienia dla mężczyzn niepłacących alimenty.

Następnie zatrzymaliśmy się we wsi Myczkowce liczące ponad 500 mieszkańców. To jedna z najstarszych osad w Bieszczadach założona w 1376 r. Zwiedziliśmy tam Ogród Biblijny w Ośrodku Wypoczynkowo – Rehabilitacyjnym Caritas Diecezji Rzeszowskiej.


Pod kierunkiem charyzmatycznej siostry Zofii (Zofia Kabala, urszulanka). zobaczyliśmy po kolei Ciasną bramę, Księgę Biblii, Menorę, Pobyt w Egipcie, Gorejący Krzew, Przejście przez Morze, Wędrówkę po Pustyni, Górę Synaj, Ziemię Obiecaną, Makietę Świątyni, Rodowód Jezusa, Narodziny Jezusa, Chrzest Jezusa, Pustynię Judzką, Poletka zbóż, Poletka ziół i warzyw, Winnicę, Nauczanie Jezusa, Wiarę, nadzieję, miłość; Cuda Jezusa, Rolnictwo czasów bibl., Dobrego Pasterza, Owoc biblijny, Jezusa i dzieci, Syna marnotrawnego, Górę Błogosławieństw, Lilie polne, Jezusa i Samarytankę, Gaj oliwny, Golgotę, Ogród rezurekcyjny, Zesłanie Ducha Św., Alfę i Omegę, "Metę" zwiedzania.
Ogród Biblijny jest nie tylko nowym sposobem upiększenia otoczenia roślinnością Bliskiego Wschodu, ale przede wszystkim stanowi specyficzny zapis teologii biblijnej. Jednocześnie zawiera także przemyślaną i uporządkowana katechezę o biblijnej historii zbawienia Zajmuje powierzchnię 80 arów w układzie klinowym o długości 230 m. Projekt ogrodu wykonała dr inż. Zofia Włodarczyk pracownik naukowy w Katedrze Roślin Ozdobnych – Wydział Ogrodniczy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Idea ogrodów biblijnych jako nowa forma ewangelizacji jest jej bardzo bliska.
Ogród biblijny w Myczkowcach przedstawia wybrane wydarzenia biblijne ułożone chronologicznie tak jak to opisują poszczególne Księgi. Weszliśmy do niego przez wąską bramę, która stanowi nawiązanie do słów Jezusa: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,13-14).
Mieliśmy szczęście, ponieważ siostra Zofia (mimo deszczu) opowiadała o biblijnych faktach z niespotykanym żarem, niezachwianą wiarą i promiennym uśmiechem. Nasz przyjaciel Andrzej powiedział nam później, że dzięki siostrze Zofii przeżył wspaniałe rekolekcje. Nasze odczucia były takie same.
Część spośród nas zdążyła jeszcze obejrzeć 160 miniaturowych świątyń - kościołów i cerkwi znajdujących się na terenie Ośrodka Caritas.
Z Bieszczadami związany jest również Wincenty Pol (1807-1872), [autor utworu "Pieśń o ziemi naszej"], który w latach 1836-1839 był dzierżawcą folwarku w Kalnicy (koło Sanoka, gmina Zagórz).
Spieszyliśmy się do miejscowości Bóbrka (w powiecie leskim, w gminie Solina), liczącej ponad 500 mieszkańców. Zdążyliśmy tam dotrzeć na godz. 18.00 na mszę św. w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa. Po mszy św. wróciliśmy do D.W. Halicz w Solinie na ostatni nocleg.

NIEDZIELA, 14 LIPCA 2013 R.
[Solina, Sanok, Brzozów, Rzeszów, Kolbuszowa, Łoniów, Sandomierz - zwiedzanie, Opatów, Łagów, Zamkowa Wola, Bieliny, Górno, Kielce, Sulejów postój 2 godz remont mostu, Piotrków Trybunalski, Łódź, Włocławek, Grudziądz, Starogard Gd, Zblewo, Wielki Klińcz, Kościerzyna]
Po śniadaniu opuściliśmy nasz gościnny D.W. Halicz w Solinie kierując się na Sandomierz trasą jak wyżej. Istnieje kilka teorii na temat pochodzenia nazwy miasta, według jednej z nich nazwa związana jest z położeniem miasta - w okolicach Sandomierza, rzeka San domierza (dochodzi) do Wisły. Miasto, liczy około 25 tys. mieszkańców, a więc tyle co nasza Kościerzyna. W czasach Bolesława Chrobrego pełniło bardzo ważną rolę. W średniowiecznej Polsce obok Wrocławia oraz Krakowa zaliczone zostało przez Galla Anonima (w jego kronice spisanej w latach 1112–1116) do jednej z trzech głównych siedzib Królestwa Polskiego. Obecnie jest średniej wielkości miastem powiatowym w województwie świętokrzyskim i ważnym ośrodkiem turystycznym.
Sandomierz, a właściwie jego centrum zwiedzaliśmy z przewodnikiem Michałem Leszczyńskim. Na początku szliśmy wąwozem Świętej Królowej Jadwigi - około 0,5 kilometrowym wąwozem lessowym położonym w południowo-zachodniej części miasta między ulicami Staromiejską a Królowej Jadwigi. Przyjeżdżając do Sandomierza chcieliśmy zobaczyć miejsca związane z nagrywaniem kryminalnego serialu „Ojciec Mateusz”, a zwłaszcza kościół, w którym proboszczem jest Mateusz i wybrać się na niedzielną mszę św. do drewnianego kościoła w Sandomierzu, w którym nagrywany jest serial. Problem w tym, jak poinformował nas przewodnik, że ani plebanii ani kościoła nie ma w Sandomierzu. W Sandomierzu jest jednak realizowana większość plenerowych zdjęć. Tylko sceny w nielicznych wnętrzach powstały w S. Pozostałe zdjęcia realizowane są w studiu filmowych.


Spacerowaliśmy z przewodnikiem na płycie Rynku, w pobliżu ratusza. Bardzo często ta zabytkowa budowla pojawia się na szklanym ekranie. Artur Żmijewski, serialowy ksiądz mknie na rowerze blisko ratusza. Ulice Starego Miasta i inne zakamarki starówki, po których szliśmy, są tłem do scen pościgów czy innych ciekawych epizodów. Poza centrum zwiedziliśmy kościół św. Jakuba (1226 r.) OO. Dominikanów. W Sandomierzu swój początek ma Małopolska Droga św. Jakuba prowadząca do Krakowa, a przy połączeniu z innymi trasami prowadzi zwartym szlakiem do Santiago de Compostela.
W przeciwieństwie do Kościerzyny Sandomierz jest stolicą Diecezji sandomierskiej i posiada aż 5 wyższych uczelni.
Po zwiedzaniu zjedliśmy obiad w restauracji "Flisak" w centrum miasta. Po obiedzie podróżowaliśmy na północ. W Sulejowie z powodu remontu wiaduktu i ruchu wahadłowego straciliśmy prawie 2 godziny w korku. Po kilku godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na kolację w Oberży "Złoty Młyn" w Kruszowie koło Tuszyna niedaleko Łodzi.

PONIEDZIAŁEK, 15 LIPCA 2013 R.
Do domu dotarliśmy szczęśliwie około godz. 3.00 nad ranem. Wszyscy uczestnicy uznali zgodnie, że ponad pięciodniowa wycieczka była niezwykle udana, intensywny, bogaty i niezapomniany program został w pełni zrealizowany.

Oto cztery filmowe reportaże, które przysłał nam Jerzy Dąbkiewicz, uczestnik naszej wyprawy w Bieszczady.

[UWAGA! Filmy zrealizowane przez naszego Przyjaciela wciąż czekają na interwencję zaprzyjaźnionego Informatyka, który zainstaluje odpowiednią wtyczkę, tak aby można je oglądać w zwykłym, a nie - jak dotychczas - przyspieszonym tempie.]





.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz